12 listopada 2015

Rozdział 10 – Niebo


Wciąż jeszcze nie mogli uwierzyć w to wszystko, co się wydarzyło. Ten dziwny list, przybycie Natsu Dragneela. Może nie chcieli dać temu wiary? Przecież to oznaczało nadzieję. Małą, ale zawsze.
Nawet Nashi powoli dogadywała się z ojcem. Pomimo tego, że zamknęli ją w lochach i odizowali od świata, zachowywała się wręcz wspaniale, ciesząc z każdej chwili, którą dawali jej rodzice. Mijały dni, a oni już przygotowali się do kolejnej wyprawy – pragnęli odnaleźć pozostałych członków Fairy Tail. Nie chcieli, by ludzie o nich zapomnieli, są im coś winni: życie.
— Nie mogę wciąż uwierzyć, że cię widzę, tato – powiedziała Nashi. – Naprawdę.
— Gdy byłaś mała, mówiłem ci, iż wrócę.
— I dotrzymałeś słowa! – zażartowała dziewczyna.
— Tak – westchnął Natsu i wpatrywał się przez chwilę w niebo. Wspominał stare czasy, gdy był jeszcze młodzieńcem, chodził na misje z Lucy, Erzą i Grayem. A teraz, co mu pozostało? Zbieranie przyszłości i chronienie ich. Niezbyt wspaniałe przeznaczenie. Nikt zapewne nie chciałby mieć takiego, ale on nie miał wielkiego wyboru. Jeśli on sam ich nie obroni, to nikt inny nie da rady. Nawet przedtem w gildii ciągle liczyli na niego. Traktowali go jak bohatera, niesamowitego herosa, a przecież nim nie był, chciał być zwykłym człowiekiem. Po prostu.
— Tato! – zawołała Nashi. – Nad czym tak myślisz?
— Nad niczym – skłamał, bo nie chciał martwić tej małej istoty, którą tak niedawno odzyskał. – Będzie dobrze. Zobaczysz.
— Tato? Jak myślisz, czy Mizu odnajdzie swoich rodziców? Tak jak ja? Ty pojawiłeś się znikąd! Zrobiłeś taką niespodziankę!
— Mam taką nadzieję, Nashi. Chciałbym ujrzeć ponownie Graya i Juvię… – „żywych” chciał dodać, ale nie miał na tyle odwagi.
— Mama mówi, że matka Mizu umarła, bo chciała ją ochronić. Wiesz, że ma przez to tajemniczy znak? Taki tatuaż.
„A więc Juvia nie żyje?” Zrobiło mu się smutno, bo stracił kolejną cenną osobę.
— Tato! – zawołała Nashi. – Patrz! Motylek!
Dziewczynka podbiegła do błękitnego, niczym czyste niebo, motyla i wpatrywała się w niego przez chwilkę. Natsu przełknął ślinę. Czy tak ma wyglądać ich przyszłość? Bez cienia wolności? Dlaczego przyjaciele musieli oddać za nich życia? Nie potrafił tego zrozumieć. Może gdyby nie to, że ukrył się, zdradził, uratowałby ich. Żyliby i bawili się razem ze swoimi dziećmi, tak jak on teraz z Nashi.
— Tato? Jacy byli pani Juvia i pan Gray? – spytała dziewczynka, a Natsu wszystko sobie przypomniał. Każdą misję, czy bójkę z Grayem oraz kłótnie z Juvią. Ile by dał, aby cofnąć czas, aby zło zamienić na dobro? Chciał znowu ich ujrzeć. – Tato?
— Byli dobrymi ludźmi, Nashi – odpowiedział wreszcie.
— Chciałabym kiedyś ich poznać. Tak bardzo! – Uśmiechnęła się. – Myślę, że Mizu też za nimi tęskni, ale to ukrywa.
Natsu wpadł na pomysł. Może niezbyt genialny, ale przynajmniej postara się odzyskać szczęście.
— Tato? Gdzie idziemy?
— Do gildii.
— Ale przed chwilą stamtąd wyszliśmy.
— Muszę porozmawiać z twoją mamą.

~*~

— Myślisz, że Gray może żyć? – Lucy upiła łyk soku pomarańczowego – Nie sądzę. Nie wiadomo jak on teraz wygląda, Natsu. Nawet, gdyby udało mu się przeżyć egzekucję…
— A co z tym głupim listem od syna Erzy?
— Może się pomylił.
— Lucy… – Natsu wyglądał na zmartwionego. – Gdzie podział się twój duch walki? Zmieniłaś się.
— Wcale nie! Po prostu nie chcę… – Lucy na chwilkę przerwała. – Nie chcę znowu cierpieć.
— Chcę odnaleźć Graya. Żywego lub martwego.
— A co jeśli… jeśli on nie żyje? – spytała Lucy. – Co jeśli jest za późno?
— Wtedy pochowam go obok Juvii.

~*~

Natsu od zawsze wierzył w swojego przyjaciela, nieważne czy się z nim wtedy kłócił czy nie. Liczył, że Gray przeżył egzekucję. Wiedział też, że jeżeli odnajdzie go żywego, będzie musiał mu powiedzieć prawdę: o śmierci żony oraz o córce. Decyzja była trudna, ale podjął się tego zadania. Chciał sprowadzić Graya, chciał znów ujrzeć przyjaciela, bo przecież właśnie to się liczyło, a nie ilość obrażeń, czy blizn, które poznaczą ciało. Liczył się człowiek i doskonale o tym wiedział.
— Mamo? Dokąd wybiera się tata? – Nashi przytuliła się mocno do matki i nie chciała jej puścić.
— Po przyjaciela.
— Idzie po pana Graya?
Nikt nie mógł przypuszczać, że za nimi stała Mizu. Usłyszawszy to wszystko, była w szoku i nie mogła zrozumieć, dlaczego Natsu się poświęci. Czy przyjaźń jest aż tak ważna? Nie miała pojęcia.
  
~*~

Minęły już trzy miesiące, od kiedy Natsu wyruszył szukać przyjaciela. Nashi bardzo tęskniła za ojcem, a Lucy za mężem, ale musiały pogodzić się z jego decyzją. Wyruszył sam i do tego z marnym ekwipunkiem, czyli jak to zwykle miał w zwyczaju.
Tymczasem zakapturzony mężczyzna śledził Dragneela, od czasu, kiedy ten wyruszył. Wyczuwał od niego każdy, nawet ten nic nieznaczący zapach, a przy tym perfidnie się uśmiechał.
— Znów się spotkamy, Salamandrze – wyszeptał. – Widzę, że nie tylko ty przeżyłeś masową egzekucję.
Dał znać koniowi, aby ruszył naprzód w stronę Smoczego Zabójcy. Nie był jego wrogiem, ale dawnym przyjacielem. Może Natsu go nie pamiętał, ale Gajeel na pewno tak. Wciąż jednak żył przeszłością: masową egzekucją. Stał się mordercą jak jego własny dzieciak, robił to dla dobra rodziny. Czy Levy by tego chciała?
Westchnął i stanął przed wielką jaskinią. Stamtąd wydostawała się okropnie gęsta, biała mgła. Nawet koń przeraził się i głośno prychnął. Gajeel musiał wejść sam, bo zwierzę się bało. Stamtąd wyczuł też inny zapach. Gray?! Nie mógł w to uwierzyć! Jeśli okaże się to prawdą... Zazwyczaj nos go nie zawodził. Od kiedy rozstał się z gildią, polegał wyłącznie na sobie.
— Ktoś tu jest, do diabła?! – Natsu jak zwykle wydarł się na całą jaskinię.
— Znasz mnie, Salamandrze.
— Gajeel?! – Natsu rozpoznał przyjaciela po głosie, a ten wreszcie ściągnął kaptur. Różowowłosy nie rozumiał, dlaczego po latach jest tutaj. Przecież widział martwe ciało przyjaciela zaraz po masowej egzekucji. Doskonale pamiętał ten dzień: wtedy zginęła prawie cała gildia.
— Kopę lat, Natsu – Gajeel uśmiechnął się w swoim stylu. – Zdziwiony, co?
— Przecież… – Natsu prawie stracił mowę przez szok. – Przecież widziałem twoje martwe ciało oraz Levy… Widziałem!
Gajeel podbiegł szybko do Natsu i spoliczkował go tak mocno, że wylądował na mokrej ziemi.
— Gajeel...
— Szukałem cię, skurwielu, a ty mi się tak odwdzięczasz?! I jak śmiesz mówić o Levy, skoro jej nie pomogłeś, kiedy cię o to prosiła?!
Natsu zastygł, kiedy były przyjaciel o tym wspomniał. Fakt. Zawiódł i to najbardziej bolało.
— Mniejsza o to, Salamadrze – westchnął Gajeel. – Zauważyłeś, że z głębi jaskini jest wyczuwalny dziwny zapach?
— Nie znam tej woni.
— Jak ruszysz dupę to sprawdzimy.
Natsu podniósł się i spojrzał w głąb jaskini. Czaiło się tam zło. Nie miał tylko pojęcia jakie.
— Chcę wiedzieć tylko jedno: jak przeżyłeś?
— Udawałem, że jestem martwy. Wielu wojowników tak robi, by przetrwać wojnę. Powiedzmy, że pożyczyłem od nich pomysł. Coś jeszcze?
— Gdzie Lily? Twój kot.
— Nie żyje. Tak samo jak Levy.
— Nie chciałem by zginął… Nie mogłem mu pomóc… – zaczął się usprawiedliwiać Natsu. – Nie chciałem też, by Levy zginęła…
— Jak moje dzieciaki sobie radzą?
— Dobrze. Razem z córką Fullbustera włamali się do Twierdzy.
— Niesamowite! Nie wiedziałem, że Daisuke będzie taki sam. Gdybym tylko wiedział… – przerwał wypowiedź.
— Dokończ zdanie, kretynie! – krzyknął zirytowany Natsu, ale Gajeel wskazał palcem na ścianę w głębi jaskini.
Natsu przeraził się. Zobaczył… Graya. Jego ciało, które z wiekiem oczywiście się starzało, zostało oplecione linami zrobionymi z lodu, a cała ściana była wykonana z zamrożonej wody. Gray miał zamknięte oczy i Natsu obawiał się, że nie żyje. Gajeel podszedł do ściany i dotknął jej. Chciał sprawdzić czy na pewno jest stworzona z użyciem magii. Wyczuwał magiczną aurę, ale inną niż ta, którą emanował Gray.
— Musimy to rozmrozić – odparł Gajeel. – Salamandrze, zrób to.
Natsu z całej siły walnął pięściami w lodową ścianę, która wręcz błyszczała i oślepiała na swój sposób. Lód, o dziwo, skruszył się. Gajeel w porę złapał nagie ciało Graya.
— Gray… – wyszeptał czarnowłosy i sprawdził czy przyjaciel jeszcze żyje.
Mag Lodu po chwili ocknął się. Jedno oko miał tak jakby zamrożone. Nie widział. Był w połowie ślepy.
— Gajeel? Natsu?
— Witaj, stary. Wracamy do domu – powiedział Natsu, a następnie uśmiechnął się do przyjaciela.
— Czy wojna minęła? – spytał Gray.
— Tak.
— Gdzie Juvia? Moja Juvia…
— Nie żyje. Przykro mi.
Gray stworzył lodowy miecz i chciał się zabić.
— Co ty robisz, kretynie?! – warknął Natsu i powstrzymał go. – Masz dla kogo żyć.
— Dla kogo?!
— Dla swojej córki. Masz dziecko, Gray.




Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!



18 października 2015

Rozdział 9 - Tak bardzo chcę być szczęśliwym człowiekiem, lecz to wcale nie takie proste.


Witajcie moi kochani :). Wreszcie publikuję dziewiąty rozdział, z którego jestem bardzo zadowolona :). Bardzo dziękuję Roszpuncia z to, że ma do mnie wielką cierpliwość i wspaniale betuje. Jestem z niej dumna, a Pragę powiedzieć, iż pojawi się całkiem nowa postać w opowiadaniu oraz że na blogu pojawią się nowe zmiany. Chciałabym wreszcie zmienić szablon i mam nadzieję, że się to uda! :) Zapraszam do czytania.

~*~

Następnego dnia Mizu wcale nie była taka szczęśliwa, na jaką wyglądała. Dziewczyna, od czasu walki z demonem, czuła się bardzo źle, ale nikomu o tym nie mówiła. Prawdopodobnie jej organizm „nie trawił” nowej magii i walczył z nią w środku, a ona boleśnie odczuwa to wszystko. Za jakie grzechy?!
— Dzień dobry, Mizu! – odezwała się radośnie Hana, która zmieniła zdanie na temat dziewczyny.
Niebieskowłosa nie odpowiedziała. Nie mogła nic przełknąć, nawet tej głupiej śliny, która utknęła gdzieś w gardle. Ledwo co oddychała. Nie przyznawała się także nikomu, że już nie potrafi zapłakać – jej oczy były puste. Martwiła się tym, owszem. Daisuke zauważył to jako jedyny i zatrzymał znajomą.
— Co ty wyprawiasz? – spytał w końcu. – Od kilku dni do nikogo się nie odzywasz.
— Nie mogę – usłyszał przerażający głos, jakby to nie była ona.
— Mizu, co się stało?
— Jestem pusta, Daisuke. Nie potrafię zapłakać… Widzisz? – wskazała palcem na oczy. Niby zaszkliły się, lecz żadna łezka z nich nie wypłynęła. – Moje łzy… One są puste…
— Puste?
— Nie mam uczuć. Nie potrafię… Jestem… potworem.
— Mizu...
— Odejdź! Nie chcę cię skrzywdzić.
— Ale uratowałaś Hanę przed bandytami! Wcale nie jesteś potworem.
— To nic nie znaczy.
Mizu spojrzała na zewnętrzną część swojej dłoni. Nie miała pojęcia, kim tak naprawdę jest. Obawiała się, że straciła po części umysł, ale być może to tylko jedna z tych gorszych myśli ją męczyła.
— Spokojnie – mówiła do siebie. – Może faktycznie nie jestem potworem? Może jeszcze jest czas?
— Na pewno – pocieszyła ją Hana. – Demony nie rodzą się na zawołanie.
— Masz jeszcze nas – dodała Lorreta, a Daisuke przytaknął ruchem głowy. – Nie masz się czego obawiać.
— Kochani...
— Odnajdziemy naszych rodziców, całych i zdrowych. Zobaczysz! – Do gildii weszła Jane, która trzymała w dłoni kawałek papieru. – Mam dla wszystkich genialną wiadomość.
— Jaką?!
— Trzech członków z dawnego Fairy Tail przeżyło egzekucję. O reszcie dalej nic nie wiadomo.
— To wspaniale! – krzyknęła Hana. – Kto to jest? To może moja mama? Na pewno!
— Niestety, Simon nie podał żadnego imienia, ani nazwiska, a tylko przypuszczenia. Od kiedy zasiadł na tronie, cały czas poszukiwał członków Fairy Tail. Mówił, że chce spłacić wobec nas dług.
— Ma u mnie plusa! – zażartowała Hana. – To niesamowite!
— Dokładnie – kontynuowała Jane. – Przypuszczenia są takie, że oni są uwięzieni.
— Że co?!
— Niestety.
Drzwi gildii znienacka otworzyły się, pojawił się gęsty, brudny, szary dym, przez który wszyscy zaczęli kaszleć.
— Kto znów, do cholery, albo raczej co?! – zdenerwował się Daisuke, rozglądając się dookoła.
— Mówiłeś coś? – Lucy przymrużyła oczy, gdy usłyszała znajomy głos. Nie mogła uwierzyć, że znów go słyszy. Ale równie dobrze mogła mieć omamy, gdyż nadal nie pozbierała się po tym wszystkim.
Gdy mgła opadła, na progu gildii ujrzeli mężczyznę z różowymi włosami i paroma bliznami na twarzy. Obok niego pojawił się niebieski kot z białymi skrzydłami.
— Natsu?! – krzyknęła zdziwiona Lucy.
— Cześć, Lucy! – uśmiechnął się. – Mówiłem, że przeżyję to przeżyję! Mnie nie da się tak łatwo zabić.
— Natsu…
Nashi podeszła do matki, chcąc ją objąć i ochronić, ale powstrzymała się.
— Matko, co się dzieje? – spytała Nashi.
— Matko? – Happy podleciał do dziewczyny i przyjrzał się jej uważnie. – Natsu! Spójrz! Ona wygląda zupełnie jak ty – zauważył.
Nashi cały czas wpatrywała się w różowowłosego. Byli do siebie strasznie podobni, chociaż oczy miała oczywiście po matce.
— Natsu – zaczęła Lucy. – To Nashi, two… – nie dokończyła zdania, gdyż przybyły mocno przytulił córkę. Doskonale ją pamiętał.
— Wiedziałem, że to dobry wybór, by dać ci część mojej magii, Nashi.
Mizu zmarkotniała i odwróciła wzrok. Nie chciała oglądać tej całej żenady, jak to sama nazwała w myślach. Dla niej to było chore.
Natsu zerknął na Mizu i podszedł do niej szybko, obejrzał ją bardzo dokładnie, a nawet poczuł znajomy zapach.
— Ty jesteś… – wyszeptał. – Córką Graya…
— Nieprawda – warknęła. – Nie wiem kim są moi rodzice.
— Mizu! Znowu zaczynasz?! – żachnęła się Lucy. – Przecież doskonale znasz tą historię.
— A skąd mam wiedzieć czy nie kłamiecie? Możecie być oszustami.
Mizu przeraziła się, gdyż ujrzała w oczach Natsu błysk gniewu. Prawdziwego gniewu.
— Fairy Tail nigdy nie oszukuje. Zapamiętaj to sobie.
— Ona się do nich nie przyznaje – zauważyła Lucy. – Do własnych rodziców. To przykre…
— Tak, Lucy…
Hana, która stała za nią, usłyszała to wszystko.
— Ja przyznaję się do swojej mamusi! – powiedziała radośnie. – I wiem, że wkrótce przyjdzie po mnie.
— Chociaż ty jedna w coś wierzysz.
Mizu sama nie wiedziała, co o tym sądzić. Rozmyślała nad całą sprawą w swoim pokoju. Nie mogła się przyzwyczaić do tego wszystkiego. Czy gdyby odeszła, zostawiła gildię, to postąpiłaby słusznie? Bała się. Pierwszy raz. Nashi miała ogromne szczęście, a ona jej zazdrościła. Odnalazła swoich rodziców, całych i zdrowych. Ona też by tak chciała… Tylko kiedy to się stanie? I czy to w ogóle możliwe?
Usłyszała pukanie do drzwi.
— Mizu! Mizu! – krzyczała mała Hana. – Musisz zejść na dół i przeprosić panią Lucy i pana Natsu! Nie zachowuj się tak! Mizu!
Nie odpowiedziała na wrzeszczenie dzieciaka.
— Mizu! Porozmawiaj ze mną. Proszę… – ostatnie słowo Hana wyszeptała. – Wiem doskonale, co czujesz, bo też czekam na swoją mamusię. Proszę!
I co z tego, że czeka? Przecież doskonale wie, że nigdy nie wróci. Nie łudźmy się.
— Odejdź – odpowiedziała w końcu Mizu, a jej głos brzmiał lodowato.
— Dlaczego?! Dlaczego taka jesteś?! – krzyknęła Hana. – Dlaczego nie możesz być taka jak inni? Miła, dobra i szczęśliwa?! Dlaczego?!
Dziewczynka rozpłakała się na dobre.
— Hana, odejdź.
— Dobrze, odejdę jak sobie chcesz, ale wiedz, że chciałam dobrze! Chciałam byś była znów człowiekiem!
Mizu doskonale wiedziała, że już nim nie pozostanie do końca.




Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!

30 sierpnia 2015

Mini one shot dotyczący tylko jednej postaci ''Pierwszy klucz do wolności''

Witajcie moi kochani po wymuszonej przerwie. Właśnie całkiem niedawno wróciłam z wakacji i przychodzę nie z nowym rozdziałem, ale z całkiem inną niespodzianką. Jak wiecie ostatni, a mianowicie wczorajszy odcinek Fairy Tail był bardzo smutny, wzruszający, a serce samo mi pękło. W tym odcinku bardzo mi było żal Lucy i nie tylko, ale właśnie także  z tego powodu postanowiłam dodać mini one shot, który kiedyś napisałam dotyczący przyjaźni między Lucy, a Aquarius zamiast kolejnego rozdziału. A moje odczucia dotyczące samego odcinka? Cały czas płakałam i więcej słów tutaj nie trzeba. Chciałabym również dodać iż tekst nie został poprawiony :)




Od zawsze Lucy zastanawiało to jaką jej matka miała pracę, ale gdy wychodziła czuła się taka samotna i nieporadna. Opętała ją ponura egzystencja z, którą musiała się stykać na co dzień, a sam ojciec nie jest wcale taki święty na jakiego wyglądał: mocny mężczyzna z ubzduranymi warunkami, regułami w głowie. Takiego go właściwie pamiętała gdyż inaczej nie obchodził się z nią. Nigdy dla niej nie był wspaniałym ojcem co każdego roku podczas urodziny obdarował ją prezentami, musiała o to się sama upomnieć gdyż nie było innej rady. Często rozmawiała natomiast z swoją właściwie jedyną przyjaciółką; lalką, ale przecież lalka nie powie ci nic, ani nie pocieszy, a jedynie wszystko niestety przemilczy. Często lalka wpatrywała się w smutne, orzechowe oczy Lucy gdy ta płakała na kolejny dzień i targała z złością poduszkę. Lalka naprawdę była taka... jakby to powiedzieć stanowcza, nie musiała narzekać na nieszczęście swoich przyjaciół. Owszem właściwie nie była sama bo przecież miała także pracowników całej rezydencji, ale co to da? Nadal w głębi duszy czuła to samo. Naprawdę to się robi męczące.
Gdy Lucy miała siódme urodziły stało się coś wręcz co raz na zawsze zmieniło jej życie. Przyszedł do niej ojciec, pomyślała wtedy, że pamiętał o jej siódmych urodzinach. Tak bardzo się wtedy ucieszyła.
    - Tatusiu! - Lucy machała rączkami próbując złapać rodziciela, a następnie go przytulić, ale widząc smutną minę ojca przestała – Co się stało?
    - Lucy...
    - Tak?
    - Layla nie żyje. Twoja matka umarła, ale kazała mi przekazać tobie to.
    Mężczyzna otworzył dłoń w, której znajdował się złoty klucz wodnika. Lucy pomimo smutku oraz okropnego żalu wpatrywała się z ciekawością w klucz, nigdy go nie widziała więc był dla niej nowością, ale zaczęła płakać. To chciała jej wcześniej przekazać? Nie liczyła się dla niej w ogóle?! Jak mogła?! Lucy wzięła klucz od ojca i pobiegła do swojego pokoju. Zacisnęła mocno małe usta tak, że poleciała stróżka krwi potem spadając na czerwony dywan jaki znajdował się w korytarzu pełen rzeźb i obrazów przedstawiających cały ród Heartfillia. Nie to, że jej nienawidziła lecz w głębi duszy miała do niej ogromny żal. Nie mogła znieść tego iż ukochana matka zostawiła ją na pastwę losu z okrutnym tyranem jaki jest Jude Heartfillia bo nim jest.
    - Panienko stało się coś?
    Spytała się służąca widząc zapłakaną Lucy. A więc ktoś się nią przejął lecz dziewczyna postanowiła grać.
    - W porządku. Po prostu wpadło mi coś do oka – skłamała i otworzyła drzwi do swojego pokoju.
    Usiadła na łóżku gdzie było mnóstwo położonych lalek, ale miała tą swoją ulubioną. Często z nią bawiła, ale i także rozmawiała jak wcześniej było omówione.
    - Nie chcę tego klucza, jest paskudny! - zaczęła marudzić, a klucz rzuciła dalej na łózko lecz zapomniała iż łzy są wodą więc ducha spokojnie mogła przywołać nawet nieświadomie.
    Lucy przeraziła się widząc, że klucz zaczyna się sam poruszać.. W końcu po jakimś czasie ujrzała kobietę z niebieskim rybim ogonem. Minę miała niezbyt miłą.
    - Ty wstrętna smarkulo! - warknęła na nią kobieta – Jak śmiesz rzucać gdzie popadnie nasze klucze? Czy ty wiesz co zrobiłaś?
    - Nie?
    - Rany, rany co ja mam z wami. Myślałam, że mnie pani Layla weźmie, a tu proszę! Bachor!
    Ten bachor właśnie wybuchł płaczem, a Aquarius bo tak nazywał się Gwiezdny Duch spojrzała na nią z politowaniem.
    - Co jest?
    - Layla czyli moja mama nie żyje...
    Aquarius nie mogła uwierzyć w to usłyszała, ale mogła się przedtem domyślić iż tak się stanie gdyż jeszcze parę dni przed Layla Heartfillia ją przywołała, powiedziała jej o co tak naprawdę chodzi. Wiedziała, że pani prędzej czy później umrze i ona jako już pierwsza wiedziała. Aquarius spojrzała jeszcze raz na płaczącą dziewczynkę – to małe coś ma być jej panem? Niedoczekanie! Ale cóż miała zrobić jak takie było właśnie ostatnie życzenie Layli, którą tak bardzo lubiła, ale właściwie nie miała okazji jej nigdy o tym powiedzieć.
    - W takim razie jesteś moją nową panią – stwierdziła Auarius – Powinnaś być mi wdzięczna, że chcę dalej służyć twojemu rodowi.
    Aquarius zbliżyła się do małej, zapłakanej Lucy i wpatrywała się w jej brązowe oczy – oczy pani Layli. Dosłownie takie same.
    - Nie mogę zostawić cię samą. Pani Layla by mi tego nie darowała więc zawrzemy nowy kontrakt. Rozumiesz?
    Mała przytaknęła niezbyt ochoczo główką, ale wiedziała co rozumie markotny Gwiezdny Duch. Słyszała o nich to i owo gdyż interesowała się poniekąd nimi, zawsze chciała jakiegoś spotkać, ale w nie w takich okolicznościach jak teraz.
    - Ty znałaś dobrze moją mamę prawda? - spytała Lucy – Cieszę się.
    Aquarius posmutniała przez chwilę, ale nie okazała tego przy dziecku. Przemilczała to dzielnie chcąc zdusić w sobie wszystkie swoje uczucia jakie żywiła do byłej pani, która naprawdę była dla niej dobra. Teraz wszystko się zmieniło i od tej pory ten dzieciak będzie jej panią zupełnie jak na złość. Prychnęła.
    - Świat duchów musi być niesamowity! Może mamusia też tam jest ?-spytała Lucy, ale nie oczekiwała w sumie odpowiedzi, raczej mówiła do siebie.
    - Wątpliwe -odparła Aquarius – Nie znamy Gwiezdnego Ducha o imieniu Layla Heartfillia.
    Lucy od razu posmutniała, przyciągnęła do siebie różową poduszkę i spojrzała na Gwiezdnego Ducha.
    - Rany, rany! Co ja mam z tobą? W takim razem zawrzemy nowy kontrakt. Co powiesz na środę?
    - Co to środa?
    - Dzień tygodnia. Co was w tych szkołach uczą?
    - Uczę się w domu.
    - W takim razie będę mogła przyjść z pomocą w środę. Dobrze smarkulo?
    - Tak proszę pani.
    I po chwili już jej nie było. Chciała się jeszcze przytulić do Gwiezdnego Ducha, ale nie zdążyła gdyż ta zniknęła. Widocznie jej czas w świecie ludzi już minął. Mówiło się trudno i żyje się dalej. Została teraz całkiem na świecie nie licząc oczywiście ojca tyrana oraz parę miłych służek, a czuła się z tym naprawdę beznadziejnie, teraz jej do głowy przyszło, że gdy tylko dorośnie, skończy siedemnaście lat to raz na zawsze ucieknie stąd jak najdalej. Z dala od tego paskudnego, nienormalnego, oblepionego pychą i chciwością świata.
Lucy wpatrywała się tym razem w przeźroczyste lustro, ale tak naprawdę widziała tam jedynie swoje marne odbicie, które przedstawiało słodką dziewczynkę co prawie miała zawsze wszystko. Posmutniała przez chwilę i zerknęła na motyla co usiadł przy parapecie koło okna. No tak zbliżała się już powoli wiosna. Dlaczego ona nie może być takim pięknym, delikatnym, kolorowym motylem i po prosty ulotnić się? Tak bardzo by chciała. Lucy znienacka wpadła na genialny wręcz pomysł; przywoła swojego pierwszego Gwiezdnego Ducha. Aquarius.
Klucz wsadziła do akwarium z złotą rybką. Nie miała pojęcia co ją czeka.

    - Otwórz się Bramo Wodnika! Aquarius!
    Aquarius na wezwanie przybyła jak zwykle z niezbyt zadowoloną miną. Spojrzała na Lucy z politowaniem. Czego ten smark znów od niej chce? Ona zawsze ma mało czasu, nawet na to, aby porządnie rozczesać swoje piękne, proste, niebieskie włosy.
    - Słucham? - pierwsza ona spytała.
    - Pobaw się ze mną – po prosiła grzecznie.
    - Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno ci mnie przywoływać z akwarium? Co ja wyglądam na złotą rybkę?!
    - Ale masz ogon, a złota rybka również go ma!
    - Matko! Dlaczego muszę ciebie wysłuchiwać.
    - Dzięki tobie nie czuję się samotna.
    Lucy przytuliła się do ogona Aquarius. Aquarius poczuła dziwne, znajome ciepło bijące od serca dziewczynki. Faktycznie mała cierpiała z powodu braku akceptacji i matczynej miłości, ale to nie zwalnia ją z nieodpowiedzialność. Ona załatwi całkiem tę sprawę: nauczy ją życia oraz to jak się traktuje porządnie Gwiezdne Duchy.
    - Wystarczy! - warknęła na nią Aquarius i odsunęła się gwałtownie – Po co mnie wezwałaś?
    - Pobaw się ze mną. Jesteś moim duchem więc się baw!
    Lucy została porządnie oblana bardzo zimną wodą. Gwałtownie obniżyła się temperatura ciała dziecka.
    - Pierwsza lekcja oraz zasada: Nigdy nie traktuj swoich Gwiezdnych Duchów jako rzecz. Wiesz, że to jest upokarzające?!
    - Pobaw się ze mną! Rozkazuję ci! Ja mogę wszystko!
    - Wszystko? A kto tak powiedział?
    - Ja. Lucy.
    - Mylisz się. Gwiezdny Duch nigdy nie zaprzyjaźni się z tobą jeśli będziesz go tak traktować. Co ty sobie wyobrażasz sobie dziewczyno?!
    - POBAW SIĘ ZE MNĄ!
    Krzyknęła głośno Lucy, a Aquarius wręcz jej głos w trzasnął. Ta dziewczynka pomimo tego, że jest malutka, niedojrzała to posiada dość dużą moc. Wyczuła to właśnie, ale jak ma się z nią dogadać skoro ona traktuje ją jak rzecz? Lucy dostała kolejną dawkę ''zimnego prysznicu''. Trzęsła się z zimna i płakała.
    - Mam nadzieję, że to coś cię nauczy smarkulo – odezwała się Aquarius – Zapamiętaj to, że Gwiezdny Duch ani nawet człowiek nie są przedmiotami, którymi można pomiatać, kupić czy szantażować. Czy dotarło to do Ciebie?
    - Tak...
    - Nie słyszę.
    - Przepraszam! Przepraszam pani Aquarius. Ja po prostu czuję się taka samotna...
    - Samotność nie jest usprawiedliwieniem. Jeszcze wiele cię muszę nauczyć. Zdecydowanie.
    - Poczytasz mi bajkę?
    - Że co?!
    - Proszę, albo opowiedz o waszym świecie! Proszę!
    - No dobrze, znaj moją dobrą łaskę i potraktuj to jako bajkę na dobranoc dobrze?
    - Tak!
    Mała Lucy wślizgnęła się do łóżka i była już pod kołdrą gdy przedtem osuszyła się. Wpatrywała się w bladą, ale łagodna twarz już Aquarius. Aquarius opuszkami palców dotknęła policzek Lucy sprawdzając czy stan ciała jest w miarę zdrowy; wszystko jest pod kontrolą, to dobrze. Westchnęła. Jej skóra jest taka sama delikatna jak pani Layli... Kto tym dzieckiem się zaopiekuje jak nie ona? Jest na nie skazana.
    Aqaurius opowiadała wszystko co dotyczyło kontraktu, liczbę kluczy oraz jakie są rodzaje duchów oraz to jak się je powinno traktować jeśli chce się je mieć za dobrego sługę. Lucy nie mogła uwierzyć, że istnieje taki inny piękny świat jak ten. Bardzo się cieszyła się, że jednak matka zostawiła ten klucz. Gdyby nie ona...nie wiedziałaby kim tak naprawdę ma być w przyszłości, jaką ścieżką będzie podążać. Gdy Aquarius tak opowiadała cały czas przez chwilkę spojrzała na okno; już gwiazdy na niebie pojawiły się. Ona właściwie też jest ''częścią'' ich. I była z tego dumna. Nawet bardzo.
    - Słuchasz mnie w ogóle?! - krzyknęła na nią wściekła Aquarius, która chciała by ktokolwiek na nią zwrócił uwagę.
    - Tak! Przepraszam... - wymruczała Lucy.
    - Nie przepraszaj mnie ciągle tylko tak po prostu nie rób.
    - A co to znaczy ''przepraszam'' ?
    - No proszę usłyszałaś dane słowo, a nie wiesz nawet co ono znaczy? Słowo ''przepraszam'' znaczy, że więcej tego nie zrobisz i żałujesz swoich czynów.
    - Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
    - Nie powtarzaj się smarkulo!
    - Przepraszam!
    - Rany... co ja z Tobą mam?
    Lucy tylko wyszczerzyła się, aby udobruchać ducha. Taką piękną bajkę każdy dzieciak by chciał usłyszeć, a ona wreszcie poczuła się szczęśliwa. Szczęśliwa, że wreszcie kogoś odzyskała.  Chociaż jeszcze nie wie iż któregoś dnia znów straci.  

10 sierpnia 2015

Post informacyjny czyli co będzie dalej? Nie oznacza to końca! :)

Moi kochani na wstępie chciałabym wam bardzo podziękować za 5,102 wejść oraz 18 obserwatorów. Jest mi bardzo miło i bardzo się cieszę, że ktoś czyta mojego bloga :) Bo szczerze powiedziawszy na początku nie wróżyłam mu ''sukcesu'' wśród całej maści innych blogów na temat Fairy Tail.  Jestem zaskoczona.

Chciałabym oświadczyć iż robię małą przerwę od bloga. Nie mówię, ze to całkowity koniec bo nie zrobię tego. Po prostu się wybieram na wakacje i nie jestem w stanie dodać następnego rozdziału czy one shota.

A propo one shota. Szykuję się do opublikowania kolejnego one shota Jellal x Erza czyli po prostu Jerzę za, którą tak wszyscy przepadają. Ja osobiście za nimi nie specjalnie nie przepadam, ale jakoś coś napisałam i mam nadzieję, że będzie dobrze :)

Poza tym  mam w planach kolejnego bloga, ale nie o Fairy Tail. Będzie to fan fiction na tle Harry'ego Potter'a. Dopiero zaczynam pisać pierwszy rozdział ,a na dodatek czuję, że będę musiała przypomnieć sobie parę faktów z książki bo trochę rzeczy się zapomniało  niestety. Na szczęście czytam dość szybko więc to nie będzie żadnego problemu. Kocham książki serio :)

Zdradzę wam pewien sekret dotyczący następnego bloga; główną bohaterką będzie Hermiona Granger, którą uratuje przed mrocznym światem Severus Snape. Chcę by wyszedł mi romans/dramat.

Na samym końcu chciałabym wam wszystkim podziękować za ten mile spędzony czas, za to iż cały czas mi komentujecie, jesteście tu ze mną. Dzięki wam jestem szczęśliwa i uśmiecham się normalnie.  Życzę wam zdrowia i żebyście spędzili te ostatnie dni wakacji wspaniale. Tak jak chcieliście :)

Do zobaczenia! :)

27 lipca 2015

Niespodzianka! :)

Witajcie kochani :)
Dziś zaprezentuję wam zupełnie inny blog. Już od bardzo dawna przymierzałam się do jego publikacji, ale też miałam wiele obaw i przeciwieństw w swym sercu. Rozważałam wszystkie za i przeciw lecz na szczęście przypomniałam sobie bardzo miłe słowa, które mi ktoś dawno temu powiedział i dzięki temu stałam się silna :) Silna nie tylko jako ciało, ale jako i w sercu.

Przedstawiam wam opowieść pełną miłości, nienawiści oraz poświęcenia. Historii, która nie przydarza się na co dzień, a raczej co nie powinna się przydarzyć nikomu.

PODWODNE MIASTO - MORSKIE OPOWIEŚCI


Thomas Day pewnego dnia ocknął się i zauważył dziwną bliznę na torsie; prawdopodobnie ktoś próbował się dobrać do jego ciała i go zabić, krótko mówiąc. W tym czasie zauważa, że w jego domu pojawił się niespodziewany gość. Ten''gość'' jest syreną, która ma za zadanie go chronić, ale przed czym? Przed tym co miało zamiar go rozerwać na strzępy.
Syrena okazuje się być księżniczką magicznego, podwodnego miasta. Tłumaczy mu iż bliznę zrobił jak królowa Aerantasu na, którą teraz wszyscy polują.

Thomas poznaje świat co mu się nawet nie śnił oraz wiele tajemniczych istot. Będzie musiał utworzyć sojusze, aby zapobiec wojnie co się zbliża. Nie spodziewał się, że nawet harpie staną po jego stronie.  Dowie się także prawdy o wielkim Wiecznym Krysztale, a także o samych syrenach, dlaczego nie posiadają niektórych uczuć. Czy wszystko zrozumie i będzie miało sens? 

Zapraszam was do czytania :) Niedługo dodam pierwszy rozdział. Oczywiście tekst będzie poprawiała mi Roszpuncia, a szablon zrobiła Arfendes :) Dziękuję wam dziewczyny!

                                             Podwodne Miasto

23 lipca 2015

` Tajemnica Jeziora ` - Juvia x Natsu (one shot )

Witajcie kochani.
Dzisiaj przychodzę do was z pierwszym one shotem, które tutaj opublikuję. Postanowiłam, że wezmę się za ich pisanie ponieważ całkiem dobrze sobie z tym radzę.  Dzisiejszy one shot będzie przedstawiał uczucia, emocje Natsu x Juvia. Dlaczego akurat ten paring? Stwierdziłam, że ten paring mało co występuje w fan fiction więc postanowiłam to wykorzystać i stworzyć coś swojego wreszcie, aż w końcu powstał one shot ''Tajemnica Jeziora''.
Następne one shoty, które planuję napisać. Podaję listę.

` Czas - Juvia x Gray
` Łzy Bogini - Sting x Minevra
` Moja dzielna wojowniczko - Natsu x Lisanna (tutaj będę chciała przedstawić Lisannę w bardzo dobrym świetle bo nie wszyscy ją lubią, a ja akurat tak).
` Słowa - Lyon x Kagura
` Upadły - Natsu x Lucy
` Uśpiona Miłość - Natsu x Lucy
` Zawsze będę cię kochać - Jellal x Erza



Natsu nie miał dzisiaj dobrego humoru. Czuł się zagubiony i opuszczony, bo wiedział, że w jego niby szczęśliwym życiu, tak naprawdę czegoś brakowało. Chodziło o tą jedyną. Zastanawiał się komu mógłby oddać swoje życie, uczucia oraz przyszłość, która przecież była i jest bardzo ważna. Naprawdę marzył o założeniu rodziny, gdyż sam jej w zasadzie nie miał, bo Igneel zniknął kiedy był jeszcze malutki, zostawiając go na pastwę losu. Westchnął i rzucił szarawy kamyczek gdzieś w otchłań wody. Od chwili, gdy wstąpił do Fairy Tail, wiele się wydarzyło. Znalazł przyjaciół, poznał wiele fascynujących osób, nauczył się sporo o magii, ale czy to naprawdę było takie ważne? Wiedział, że nie.
Natsu! – Znienacka podleciał do niego Happy. – Wybierzemy się dziś na ryby? Jest taka piękna pogoda.
Dzisiaj nie, Happy. Muszę coś załatwić.
Kotek zdziwił się, gdyż od jakiegoś czasu martwił się o swojego przyjaciela.
Co się z nim dzieje? – pytał zasmucony. – Ostatnio w ogóle nie ma dla mnie czasu.
Nie przejmuj się tym, Happy. Masz przecież jeszcze innych przyjaciół – próbowała go pocieszyć Levy, która miała z nim od zawsze świetny kontakt.
Exceed postanowił, że będzie obserwował Natsu przez jakiś czas. Wiedział doskonale, że nie może być przy nim non stop, ale w sumie, czemu nie? Musiał spróbować. Zależało mu na przyjacielu. Nie chciał nikogo stracić. Nieważne czy to Natsu, czy ktoś inny.
Salamander wybiegł z gildii i dotarł do najbliższego sklepu z biżuterią. Wydał całe oszczędności na zakup pięknego pierścionka. Ale dla kogo? Dla Lucy? Lisanny? A może Juvii lub Erzy? Nie miał pojęcia, kogo wybra
, ale najważniejsze, że pierścień już miał. Wybrał taki, który został wykonany ze złota, a na jego środku znajdowała się perła. Myślał, że te kamienie przynoszą szczęście, jak to niektórzy powiadają.
Jednakże gdy wracał ze sklepu, niedaleko swojego domu zauważył piękne jezioro. Nigdy wcześniej go nie widział, więc skąd się ono tu wzięło? To było takie dziwne. Niedaleko miasta jezioro. I na dodatek czuło się od niego przedziwną aurę. Westchnął i podszedł bliżej brzegu. Dotknął wody i przez chwilę wpatrywał się w jej lustro. Widział własne samotne odbicie. Chciał, aby w końcu się to zmieniło.
Nagle młody smok usłyszał wrzaski i wystraszył się. Na jego nieszczęście puzderko z pierścionkiem wpadło do wody. Mężczyzna przeklął. Nie odnajdzie po ciemku pierścionka, a za co kupi nowy?! Musiałby przynajmniej iść na kilkadziesiąt misji, by kupić taki sam. Znów zaklął. Będzie musiał poprosić o pomoc, a całą niespodziankę trafi szlag. Po prostu genialnie!
Zrezygnowany poszedł do domu, by porządnie wyspać się i zebrać siły na następny dzień. Woda, woda, woda, woda, a jeśli woda to przyda się tutaj pomoc Juvii! Właśnie tak! Poprosi ją o pomoc. Na pewno się zgodzi.
Nazajutrz wparował do gildii i, zobaczywszy rozpromienioną Juvię, która jak zawsze siedziała przy Grayu, ucieszył się. Jadła śniadanie, piła i śmiała się. Wydawała się być ciepłą osobą, zdolną do wielu rzeczy, ale jeszcze nie dawała o tym znać. Może wcale nie musiała?
Juvia! Tak się cieszę, że jesteś!
Pan Natsu? – Kobieta odwróciła się gwałtownie i zarumieniła, gdy to usłyszała. Natomiast Gray spojrzał lekko zdziwiony na przyjaciela.
Juvio, właściwie... Nie wiem od czego zacząć... Potrzebuję twojej pomocy.
Juvia pomoże, jeśli będzie taka potrzeba. Co Juvia ma zrobić?
Jeśli pójdziesz ze mną to się przekonasz.
Poszła z nim niczym pański grzeczny pies. Podczas wędrówki była cicha, spokojna i nieustanna niczym woda. On jest ogniem, a ona wodą. Powiadają, że przeciwieństwa się przyciągają, ale czuł, że nie byłby z nią szczęśliwy.
Jesteśmy na miejscu.
Juvia rozejrzała się dookoła, a następnie uśmiechnęła, jednak tylko na chwilę. Piękne, tajemnicze jezioro zafascynowało ją bardzo i wyczuła nieziemską aurę wokół akwenu.
Pan Natsu wybrał piękne miejsce.
Dlaczego mówisz do mnie per „pan”? Jesteśmy przecież przyjaciółmi z tej samej gildii.
Przyjaciółmi? – Juvia nie wierzyła w to, co usłyszała i aż się wzruszyła. – Juvia dziękuje.
Widzisz, Juvia, chcę… Potrzebuję pomocy przy odszukaniu pierścienia. Zaginął w tym jeziorze. Czy dałabyś radę?
Dziewczyna podeszła do wody, uklęknęła i dotknęła opuszkami palców przeźroczystej tafli.
Juvia chce wiedzieć, czego ma szukać.
Złoty pierścionek z maleńką perłą. Proszę, Juvia! Jezioro jest niewielkie. Niemożliwe, żeby on tak zniknął. Wierzę, że on tam jest!
Niebieskowłosa nic nie odpowiedziała, tylko weszła do wody. Zdjęła przedtem ukochaną czapkę by jej nie zamoczyć. Powoli stawała się prawdziwym żywiołem.
W wodzie od zawsze była świetna. Była po prostu sobą, doskonale także pływała. Obserwowała kolorowe ryby lub drapieżniki, których się nie bała, ale przezornie nie podpływała do nich. Dotykała mułu, podnosiła kamienie i szukała. Nie miała pojęcia, ile czasu jej to zajęło i czy pan Natsu jeszcze stoi na brzegu, czekając na nią, ale wiedziała, że musi znaleźć zgubę. Koniecznie.
Tu jestem… Proszę… Odnajdź mnie…
Juvia usłyszała dziwny, ale miły, słodki głos.
Chcę być twoją żoną. Kocham cię. Proszę, przyjdź po mnie.
Wodna Kobieta ujrzała na dnie mały złoty kuferek. W takim razie znalazła pierścionek! Na pewno tam jest. Głos ją tutaj zaprowadził. Szybko chwyciła kuferek i wypłynęła na powierzchnię.
Juvia!
Natsu ucieszył się na widok dziewczyny, która płynęła do brzegu. Była zmęczona i zdyszana. Widać ile ją to energii magicznej kosztowało. Współczuł jej. Zauważył także, że wygląda inaczej niż dotychczas. Dlaczego nie mógł tego wcześniej dostrzec? Spojrzał na jej przemoczą twarz oraz ubranie. To dla niego tak bardzo się postarała, a on, głupi, cały czas myślał o niej źle. Zauważył, że w rękach trzymała kuferek, w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy.
Juvia… – zaczęła kobieta. – Juvia bardzo źle się czuje…
Juvia! – krzyknął tak, że ptaki poderwały się do lotu. Przestraszył się, gdy Wodna Kobieta omdlała. Dotknął jej policzka. Był lodowaty.
Jak on mógł wpaść na tak głupi pomysł? Jak on mógł ją tak okropnie wykorzystać? Zacznij myśleć, Natsu! Przecież potrafisz! W tym samym momencie pojawił się Happy.
Natsu! Cały czas cię szukałem.
Zauważyłem.
Happy spojrzał na nieprzytomną Juvię.
Co się stało? Co wy tu robicie?!
Juvia… Ona przeszukała dla mnie całe jezioro… – Salamander naprawdę wydawał się być przygnębiony tym faktem. – Co ja zrobiłem, Happy? Co jeśli ona umrze?
Jeśli jest zimna to powinieneś ją ogrzać.
To jest myśl! Happy, jesteś genialny!
Się wie! Ale zaraz, chyba nie chcesz jej spalić?!
Nie, skądże. Po prostu chcę, by żyła.
I w tej chwili zrobił coś niesamowitego: przytulił ją. Tak mocno jak tylko się dało, aby ją ogrzać. Nie miał pojęcia czy tak się stanie, liczył na siłę swojego serca.
Pan Natsu jest taki miły i ciepły„ – pomyślała dziewczyna, leżąc nieprzytomnie w objęciach chłopaka. ”Gdyby tylko panicz Gray był taki sam jak on…”
Zaniosę ją do gildii – postanowił Natsu, rozbierając się i pozostając w samych spodniach. Następnie swą koszulkę i, o dziwo, szalik oddał Juvii by móc ją ogrzać.
W gildii było jak zwykle tłoczno, ale w miarę spokojnie, ludzie wymieniali między sobą poglądy lub po prostu wybierali się na misje. Nikt na razie nie zwracał uwagi na problemy swoich towarzyszy, aż w końcu drzwi do gildii otworzyły się z hukiem tak głośnym, że wszyscy odwrócili się gwałtownie w ich stronę. Magów zdziwiło, że Natsu trzymał ledwo przytomną Juvię na rękach. Lucy natychmiast podeszła do przyjaciółki, chcąc dowiedzieć się, co się stało.
Natsu! – krzyknęła. – Co się stało?! Co z Juvią?
Byłem taki głupi… Ona odzyskała dla mnie pewną rzecz… Zużyła za dużo magii…
Lucy przeraziła się i natychmiast poprosiła Wendy o pomoc, a ta zaczęła leczyć przyjaciółkę. Juvia znajdowała się w dobrych rękach, ale czy na pewno to pomoże? Natsu po raz pierwszy przeraził się. Spojrzał także na Lucy. Miał się jej oświadczyć, podziękować za wszystko, jakoś odwdzięczyć się, a teraz? Nie potrafił. Nie chodziło o nią. Nie może teraz spojrzeć jej w oczy pomimo tego, że robił to przedtem niemalże codziennie, bez przerwy.
Jak to się w ogóle stało? – spytała Cana, o dziwo odstawiając beczkę z alkoholem. – Natsu, co zrobiłeś?
Ja... – chłopak próbował odpowiedzieć. – Prawie ją zabiłem.
Co takiego?!
Ty idioto!
Gray podszedł do Smoczego Zabójcy, by natychmiast rozpocząć bójkę.
O co ci chodzi? – prychnął na niego Natsu. – Nigdy się nią nie interesowałeś! Zawsze uważałeś, że jest dziwna! Ma fioła na twoim punkcie! Nawet Lucy o tym mówiłeś!
Wspomniana blondynka posmutniała, gdy sobie to wszystko przypomniała. Owszem, tak było. Pamiętała tą rozmowę. Gray nigdy nie był zainteresowany zalotami Juvii.
Ma świra i co z tego? Może powinna się leczyć? – zażartował niesmacznie Gray. – Zawsze uważałem ją za dziwaczkę, ale żeby tak…
Ty draniu!
Draniem jesteś ty, Natsu, skoro „prawie” zabiłeś dziewczynę. Sam przed chwilką tak powiedziałeś.
Natsu! Mogę zobaczyć pierścionek? – wtrąciła się Levy. – Chciałabym go obejrzeć.
Tak.
Salamander pokazał Levy pierścionek, a ta, gdy go ujrzała, przeraziła się.
To niemożliwe! Przecież on zaginął parę lat temu w dziwnych okolicznościach! To ten sam. – Levy podała im książkę, w środku której znajdował się obrazek z podobizną pierścionka. – Identyczny!
Zainteresowani podeszli do książki.
O co chodzi z tym głupim pierścionkiem? – spytał Gajeel. – Tyle krzyku o zwykłą błyskotkę.
To nie byle jaki pierścień! – skarciła go Levy. – To jest… – przerwała. – Przeklęty pierścień. Legenda mówi, że ten kto go kupi, straci narzeczoną raz na zawsze. Został przeklęty przez pierwszego właściciela, którego ukochana kobieta odrzuciła. Postanowił wtedy wszystkich ukarać, aby cierpieli tak jak on.
Niemożliwe… – zdziwiła się Lucy. – To jakiś horror.
Dokładnie – stwierdził Happy.
Odezwał się. Co wtedy zrobimy? Co stanie się z Juvią? Natsu, nie oświadczyłeś się jej prawda?
Jeszcze nie – powiedział zawstydzony.
Miałeś to zrobić?! – zdziwili się wszyscy, a zwłaszcza Lucy, Erza i Gray.
Chciałem oświadczyć się najpierw tobie, Lucy. Podziękować za wszystkie wspólne chwile, bo przedtem uświadomiłem sobie, iż coś do ciebie czuję, ale nie byłem pewien. Wydawałaś mi się taka niezwykła i silna, ale gdy poślizgnąłem się to pierścionek wypadł mi z ręki i trafił do jeziora, a Juvia go znalazła. Nie wiedziałem, że straci tyle mocy magicznej.
Kretyn… – zażartowała nieśmiało Lucy. – Mogłeś przewidzieć wszystko.
Heartfilia okazała się totalną egoistką. A więc Natsu dla niej był tylko przyjacielem, nikim więcej. Pomylił się. Dragnell przez chwilę poczuł się urażony, ale zrozumiał, że Lucy nie jest mu jednak przeznaczona pomimo tych chwil.
Gdzie ona jest?
Juvia? U pani Porlyusici – odpowiedziała spokojnie Levy, która nadal była przerażona klątwą pierścienia.
Nie minęła minuta, a Natsu znalazł się przy łóżku dziewczyny. Oddychała spokojnie i równo, a nie gwałtownie jak przedtem.
Mogłeś ją zabić, mały smoku – stwierdziła znachorka. – Lepiej czasami dobrze przemyśleć swoje zamiary. To, że ma magię wody nie oznacza, że tak łatwo wytrzyma wszystko. Jest tylko człowiekiem.
A on zupełnie nie pomyślał o tym, gdy prosił o przysługę. Zauważył, że Juvia powoli wybudza się.
Pan Natsu? – spytała zdziwiona. – Gdzie panicz Gray?
Jak on mógł być tak głupi? Przecież ona wciąż kocha Graya. Tego dupka.
Nie ma zamiaru do ciebie przyjść – nie owijał w bawełnę, nie chciał krzywdzić pustym kłamstwem. – Ja zamiast niego przyszedłem. Zaopiekuję się tobą.
Juvia nie rozumie dlaczego…
Przeze mnie prawie straciłaś życie. Nie chcę by drugi raz się to wydarzyło.
Juvia już tego nie chcę pamiętać. Świat Juvii przez chwilę był bardzo mroczny, męczyły ją straszne cienie i stwory. – Z jej policzków spłynęły łzy. – Juvia chciałaby kochać kogoś ze wzajemnością…
Dlaczego? Dlaczego jesteś taka?
Juvia jest od dziecka źle traktowana. Rozumie, że panicz Gray nie chce jej, bo przynosi deszcz.
Deszcz potrafi być też piękny.
W oczach Juvii znów pojawiły się łzy. Nie były one wyrazem cierpienia, ale szczęścia, bo ktoś wreszcie pokochał ją za to kim jest, a nie kim musi być. Natsu dotknął jeszcze zimną, bladą rękę dziewczyny. Do tej pory nie wiedział, że ktoś taki jak ona istnieje, bo zawsze podążał za pobudkami i misjami z Lucy, Grayem oraz Erzą. Zrozumiał ile ona wycierpiała, lecz nie współczuł jej, bo wiedział, że takimi emocjami nic nie wskóra. On jest ogniem, a ona wodą. Przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Teraz to stwierdził, gdy prawdopodobnie jest już za późno. Nawet nie wiedział, skąd miał w sobie tyle odwagi, by powiedzieć Juvii prawdę o Grayu.
Rozmyślania Salamandra przerwał głos Wodnej Kobiety.
Czy Juvia odnalazła pierścień tak ważny dla pana Natsu?
Tak.
Chłopak uśmiechnął się i wyciągnął go z prawej kieszeni.
Należy do ciebie. Przyjmij go jako prezent.
Nie potrafił się jej oświadczyć. Nie mógł, gdyż nie był pewny swych uczuć, ale wiedział, że jest dla niego tak ważna jak nikt dotąd i zawsze będzie ją chronić pomimo przeciwności losu.
Juvia spoglądała na piękną, lśniącą biżuterię i uśmiechała się. Czuła się szczęśliwa.
Juvia – Natsu pragnął wyznać jej swe uczucie. – Jesteś dla mnie ważna. Bardzo ważna.
Pan Natsu...
Przez ten cholerny wypadek zrozumiałem, że szczęście ma wiele imion.
Jakie, panie Natsu?
— „Ochrona”, „Potrzeba”, „Uczciwość”, „Mądrość” oraz „Szczerość”.
Pan Natsu tak pięknie mówi. Juvia jest wzruszona.
Naprawdę ci się podoba?
Tak.
I Juvia wstała z łóżka, bo poczuła się lepiej. Natsu natychmiast podbiegł do niej i przytulił się mocno do jej ciepłego ciała, niczym małe, biedne dziecko, które tęskni za własną matką. Lecz on nie czuł czegoś takiego, ale coś zupełnie innego. Nie mógł stwierdzić, co to jest. Słyszał jedynie głośne bicie własnego serca...



Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!


Szablon wykonała: Roszpuncia