Minęły równe cztery miesiące od ostatniego rozdziału jaki dodawałam. Tak wiem to bardzo długo, ale niestety tak się złożyło, a ja nic nie mogłam na to poradzić po prostu, a na dodatek moja beta nie za bardzo ma czas na poprawę tekstów więc też nie chcę być nachalna i ''lubiąca truć dupę'' jak to się mówi, a poza tym beta również ma swoje życie więc doceniam to. Związku z tym dodaję rozdział bez jakichkolwiek poprawek, a błędy możecie mi wytknąć w komentarzu pod notką jeżeli chcecie :)
Miłego czytania
Nelia
-
-
Nashi! Stój do cholery! - krzyknęła Mizu.
Nashi
zatrzymała się. Wciąż płakała i chciała wyć z bólu.
-
Czego chcesz? Nie możesz mnie zostawić w spokoju głupia?!
-
Nie!
-
A dlaczego nie?! Wyjaśnij!
-
Bo jesteś moją przyjaciółką Nashi. Pamiętasz? Przyjaciół nie
zostawia się nawet jeśli ci wbiją nóż w samo serce...
Powiedziała
spokojnie Mizu przytulając się do pleców Nashi pochylając lekko głowę
na bark dziewczyny.
-
Ja tylko chciałam – wyszeptała różo włosa – Chciałam jej
pomóc... nadal chcę! Jestem córką...
-
Wiem, Nashi. Wszyscy wiedzą.
Nashi
odsunęła się od Mizu agresywnie.
-
Nic o mnie nie wiesz praktycznie, a nazywasz mnie przyjaciółką.
Wiesz dobrze, że nią nie jestem i nie to dlatego, że mnie nie
znasz, ale my nie dogadujemy się ze sobą w ogóle. Między nami
zawsze dochodziło do bójki odkąd cię tylko poznałam. Wiem, że
jesteś córką najlepszego przyjaciela ojca, ale mnie to nie
totalnie nie obchodzi. Nie wiesz jak to jest gdy ktoś odizoluję
cię od matki od pierwszych chwil narodzin... - Nashi jęknęła
podczas płakania – Nigdy jej wcześniej na oczy nie widziałam, a
nagle stała się moją matką. Wiesz co teraz czuję? Nie wiesz.
Ja... cały czas żyłam w lochach pod ziemią niczym szczur.
Fałszywy szczur – wymruczała – Nie musisz iść ze mną szukać
lekarstwa dla Loretty. Sama go poszukam. Nie potrzebuję kogoś tak
głupiego jak Ty! Ja jestem Nashi Dragneel i mogę wszystko! Ja
jestem Nashi...
Dziewczyna
upadła na kolana na brudną ziemię, która często pochłaniała
ludzką lub smocza krew podczas tej wojny. Nashi płakała. Głośno.
Nieustannie.
Mizu
nic nie mówiąc również uklęknęła przy niej i mocno przytuliła
dziewczynę w tej sposób chcąc jej bardzo pomóc. Nashi płakała
jak małe dziecko, a Mizu słuchała. Cały czas.
-
Mamo... tato... - mówiła Nashi – Przepraszam! Ja tylko chciałam
wam pokazać jak was bardzo kocham! Po prostu...
~*~
- Natsu! Natsu! -
Lucy z samego rana była wściekła na mężczyznę, który nic nie
robił od paru dni. Urządził sobie wolne jak nie ma co.
- Co się stało
Lucy? - spytał Natsu
- Widziałeś
gdzieś moją córkę Nashi?
- Nashi? - bąknął
– Nie, nie. W ogóle.
- W ogóle się nią
interesujesz?! Kiedy ostatni raz poszedłeś z nią na spacer? Za mało
czasu spędzasz z dzieckiem.
Natsu znienacka
spoważniał. Nie odezwał się w ogóle do Lucy po tym co usłyszał.
Zabolało go to i to bardzo bo to co mówiła blondynka było
totalnym kłamstwem. On od zawsze interesował się Nashi jak nigdy
dotąd. Była oczkiem w głowie tatusia od chwili gdy dowiedział
się, że właśnie został ojcem. To były wówczas najpiękniejsze
momenty w jego życiu gdy Nashi narodziła się. Był taki
szczęśliwy...
Natsu zamknął za
sobą drzwi od gildii, a za nim leciał na skrzydłach Happy.
Milczenie w tej chwili dla nich było najprawdziwszym złotem jak to
niektórzy mówią.
~*~
Było
późne po południe i Natsu wreszcie usłyszał głośne płacz
swojego, pierwszego jak dotąd dziecka. Ten płacz rozległ się po
całej gildii, a wszyscy się cieszyli. Zaś z jego brązowych oczu
poleciały prawdziwe łzy szczęścia i jak najszybciej pobiegł do
Lucy. Była ona i Porlyushka oraz maleńka Nashi, która tuliła się
do matki. Lucy uśmiechała się. Była taka szczęśliwa jak i on
- Lucy...
- powiedział po cichu Natsu nie chcąc budzić dzieciątka.
-
- Hey Natsu – odezwała się – To jak ją nazwiemy?- To jest ona?- Tak. Mamy córeczkę Natsu.Happy podleciał do maleńka co spało.- Hej mała – odezwał się – Mam na imię Happy. Miło mi cię poznać. Zostańmy przyjaciółmi, a nie wrogami dobrze?Lucy roześmiała się, ale niezbyt głośno. Nawet Porlyushka, która nie przepadała za okazywaniem uczuć również się uśmiechnęła.- A ja... Jestem twoim ojcem – powiedział Natsu – Twoim tatkiem!W tej chwili Nashi otworzyła oczy, które odziedziczyła po Natsu. Miała brązowe tak samo jak on. Potem wpadli Jet, Droy, Gajeel, Lily oraz Levy. Nie było tylko Graya i Juvii.- Cześć – powiedziała Lucy.- Cześć Lu-chan – odpowiedziała z uśmiechem Levy – Grayowi też się przed chwilką urodziła dziewczynka.- To wspaniale.- Nie daruję mu tego! Nawet mnie z tym wyprzedził! - klnął pod nosem Natsu.- Natsu – Lucy machnęła ręką – Nie przy dziecku.- Tylko żartowałem Lucy – I Nashi... A właśnie jak ma na imię córka Graya? Mam nadzieję, że nie na ''N'' jak Nashi.- Nie, nie – żachnęła się Levy – Córeczka ma na imię Mizu. Mizu Fullbuster.- Słyszysz Nashi? - wyszeptała Lucy do dziecka – Mizu zostanie twoją przyjaciółką. Na pewno!
~*~
-
Nie zostawię cię z tym Nashi sama! Obiecuję!
-
Obiecujesz? Słowo honoru?
-
Czy ja kiedyś cię okłamałam Nashi? Starałam się żeby nie...
-
A więc muszę ci uwierzyć Mizu Fullbuster.
-
Ej, dzieciaki!
Dziewczyny
usłyszały zza sobą znajome głosy, które należały do Gajeela,
Daisuke, Graya, Lucy, Natsu i Happyego.
-
Nigdzie nie puszczę swojej córki samej – powiedział poważnie
Dragneel – Nie chcę stracić cię ponownie. Wiesz?
-
Wiem tatku!
-
Nashi płakałaś?
-
Nie, skądże. Wydaje ci się. Widzisz to tylko deszcz gdyż zaczyna
powolutku padać.
Nashi
Dragneel miała całkowitą rację gdyż od pół godziny zaczęło
padać, a one się nie zorientowały, że cały czas stały w
deszczu. Gray spojrzał w niebo i uśmiechnęło się bo te cudowne
zjawisko kojarzyło mu się z jego ukochaną Juvią, którą
przecież tak niedawno stracił.
-
To co wyruszamy w podróż? - odezwała się Lucy by przerwać
niezręczną ciszę – Nie mogę się czekać by odnaleźć
następnych magów!
-
Właśnie. Mamy cel.
-
Dokładnie, ale na tę chwilową pogodę proponowałbym znaleźć
tymczasowy nocleg gdyż wypadałaby wszystko przemyśleć.
-
A gdzie się aktualnie znajdujemy? Szukaliśmy Nashi i Mizu, aż
trzy dni.
-
A właśnie! Przecież to Onibus! - krzyknęła Lucy – Odbudowali
go tak jak inne miasta!
-
Cudownie!
-
Tak.
-
Nie wiedziałam, że aż tak goniłam Nashi – mruknęła Mizu –
Nie miałam pojęcia dokąd mnie nogi poniosą.
-
A jednak znalazłaś przyjaciółkę – uśmiechnęła się Lucy –
Nie warto się przejmować przeszłością, ale należy zająć się
przyszłością.
-
Mądre słowa pani Lucy.
-
Mam nadzieję, że dzięki waszej przyjaźni Nashi wyrośnie i
zapamięta wszystko co najlepsze. Będziesz o nią dbać, prawda?
-
Tak. W końcu jesteśmy przyjaciółkami.
-
Cieszę się bardzo bo to od początku już powinnyście się
polubić, a nie ciągle wrzeszczeć na siebie.
-
Dlaczego?
-
Widzisz gdy urodziła się Nashi to w tym samym czasie urodziłaś
się ty. Wtedy już myślałam, że będziecie jak siostry.
-
Nashi uważa, że jestem głupia jak but i nie nadaję się na
przyjaciółkę.
-
Bzdura – zaśmiała się Lucy idąc zresztą towarzyszy – Nashi
nie mówi prawdy ponieważ się boi do tego przyznać, ale gdy ma
przy sobie kogoś bliskiego staje się naprawdę silna. Zupełnie
tak jak jej ojciec w młodości.
-
W takim razie mam prawo być jej przyjaciółką?
-
Oczywiście. Każdy musi mieć przyjaciela i to nie ważne jaki by
był.
-
Aye! - podleciał do nich Happy – Lucy ma rację. Widzisz ja
jestem kotem i dlatego mam dużo przyjaciół.
-
Powtarzasz się – syknęła Mizu.
-
Ona jest straszna Lucy... !
-
A według mnie jest bardzo fajną dziewczyną. Przyzwyczaisz się do
tego Happy – powiedziała Lucy, a następnie się roześmiała
razem z Mizu, ale ten śmiech z strony panny Fullbuster był
sztuczny bo tak naprawdę nie potrafiła się śmiać. Jeszcze.
-
Gdy wszystko się ułoży i zabijemy tego skurczybyka Acnologię to
oświadczę się Mizu – powiedział nagle Daisuke, a Natsi i
Gajeel spojrzeli na niego zdezorientowani nieco.
-
No co? Myślę na głos.
-
Nie masz się czego wstydzić stary – doradził mu Gajeel jak na
ojca przystało – Jeżeli ją kochasz to walcz o nią.
-
Dokładnie. Miłość jest najważniejsza.
-
Tym razem zgadzam się z Salamandrem. Niestety.
-
Jak to ''Niestety''?! Co ty pieprzysz?!
-
To co słyszysz różowogłowie!
-
Jak?!
-
Ludziska! Znaleźliśmy zakwaterowanie, są pokoje wolne do
wynajęcia i to w miarę tanie! - krzyknęła Mizu z oddali –
Widzicie? ''Pod Białą Chmurką''.
-
Przesłodka nazwa – parsknął Gajeel – Kto w ogóle to
wymyślił?
-
Nie marudźcie tylko wchodźcie do środka. Zimno się robi.
I
weszli do pomieszczenia, a w środku było naprawdę miło i nie, aż
tak słodko jakby na to wszystko wskazywało. Białe meble stały
dokładnie ułozone pod ścianami, a na nimi wisiały obrazy przeróżnych ludzi prawdopodobnie najlepszych magów czasów, a
właścicielka widocznie chciała ich w ten sposób upamiętnić. Na
środku był malutki stoliczek przy, którym można było usiąść
i poczekać na kogoś oraz rozgrzać się. Ściany zostały
pomalowane na ciepły, delikatny brąz, a w kąciku stał niezbyt
wysoki, drewniany, stary zegar, który wskazywał godzinę dziewiątą
wieczór więc znaleźli miejsce do spania w samą porę. W końcu
pojawiła się bardzo młoda, drobna osoba, która jest ubrana w
zwyczajne, tradycyjne, jasno-błękitne kimono w żółte
gdzieniegdzie plamki. Wyglądała na wypoczętą i zadowoloną.
Wyróżniała się rózowymi włosami prawie takimi samymi jak Natsu
oraz szafirowymi oczami.
-
Dzień dobry! - przywitała się – Pokój dla wszystkich czy dla
dwojga tylko?
-
Są tu magowie, którzy leczą?! - krzyknął zdenerwowany Natsu i
wpatrywał się wścieklę w prawdopodobnie właścicielkę.
-
Przepraszam! - zaprotestowała Lucy i uspokoiła męża – Mąż
się zagopolował. Prosimy osobne pokoje dla nas wszystkich i
zapłacimy z góry, pobędziemy tutaj przez jakiś czas gdyż
szukamy kogoś bardzo ważnego.
-
Oczywiście. Rozumiem, a kogo jeśli mogę spytać? Może pomogę?
-
Szukamy maga co leczy z prawie wszystkich chorób.
-
Aye! Nasza przyjaciółka jest bardzo chora, a raczej umiera... -
wyjaśnił Happy i unosił się nad ziemią.
-
Ojej bardzo mi przykro, a o takowym magu nie słyszałam, a jedynie
o tajemniczej zielarce, która sprzedaje zioła w tym mieście.
Pojawiła się całkiem niedawno i właśnie zakwaterowała się u
nas lecz pojawia się tylko wieczorem ponieważ w dzień sprzedaje
zioła razem z mężem i córeczką. To małżeństwo, które
podobno przeżyło czystkę magów. Mówili, że mieli wielkie
szczęście. Powinni się niebawem zjawić lub skontaktujcie się z
nimi jutro, dobrze wam radzę.
Lucy
uśmiechnęła się tak samo jak reszta bo to oznaczyło, że
istnieje szanse na wyleczenie Loretty. Wszystko szło w dobrą
stronę na całe szczęście.
-
Proszę to są klucze do waszych pokoi – podała im srebrne, małe
kluczy, które nieco przypominały te do bram – Zapłacicie za
nocleg oraz za posiłek później. Śniadanie będzie o ósmej.
Miłego wieczoru!
-
Dziękuję pani właścicielko.
-
Nie jestem właścicielką, a raczej zastępczynią właścicielki i
na dodatek jej córeczką jedyną. Zastępczyni pracuje obok w pubie
''Pod Różowym Kucykiem''.
-
Co wy macie z tymi nazwami? - spytał zaciekawiony Natsu kierując
się już na górę, a po chwili jednak odwrócił się –
Chciałbym spytać jak zastępczyni się nazywa jeśli można?
-
Love Akatsuki . Jestem córką Sherry Blendy i Rena Akatsuki. Miło
mi was poznać Fairy Tail osobiście.
-
Niemożliwe!
-
A jednak.
-
Czy Sherry i Ren przeżyli wojnę? A całe Blue Pegasus?!
-
Mistrz Bob jeszcze żyje tak samo jak cała trójka ''amatorów
perfum'' jak to na nich mówimy, ale niestety pan Ichiya oraz Jenny
ugięli się pod smoczą siłą. Podobno walczyli z samą Acnologią
z innymi magami w ten pamiętni dzień, a przynajmniej matka mi tak
opowiadała.
-
Biedny pan Ichiya i Jenny... - posmutniała Lucy – Byli
wspaniałymi magami.
-
Tak i takich ich zapamiętamy.
-
Dziękuję bardzo – podziękowała blondynka i pociągnęła zza sobą resztę dziewcząt czyli Nashi oraz Mizu bo z nimi miała
pokój.
Pokój
jak na przystało właścicielkę było prze uroczy; oczywiście
białe mebelki jak u małej dziewczynki, a do tego ściany zostały
na lawendowy kolor. Każdy pokój miał inny kolor i niektórzy
nazywali go tęczą chodź nazwa zupełnie inna jest. Widać, że
właścicielka ma świra na punkcie kolorów. Cała Sherry.
-
Chyba zaraz się porzygam – warknęła już niezadowolona nieco
Nashi z tego co widzi – Okropność. Wolałabym już stodołę lub
piwnicę.
-
Zawsze możesz tam pójść – odpowiedziała Mizu.
-
Co żeś powiedziała pusta lodówko?!
-
To co słyszysz różowa kałamarnico!
-
Zamknij się wreszcie Mizu Fullbuster!
-
Bo co Nashi Dragneel?!
-
Bo ci zrobię dupę średniowiecza. Wkurzasz mnie wiesz? Po jaką
cholerę z nami poszłaś, a na dodatek masz ze mną pokój! Jesteś
jak wrzut na dupie, a nie przyjaciółką!
Mizu
westchnęła, a następnie z całej siły przywaliła Nashi w twarz.
Ta się na nią wściekle rzuciła i wyrywała jej granatowe włosy
lub drapała wściekle na twarzy. Lucy zorientowała się co się
dzieje i wpadła na genialny pomysł.
-
Otwórzcie się Bramy do Panny! Virgo!
-
Słucham księżniczko? Wreszcie wybierzesz dla mnie karę?
-
Nie!
-
A więc?
-
Możesz jakoś uciszyć tę dzieciuchy? Nie mogę jakoś nad nimi
zapanować, sama wiesz. Daję ci wolną rękę do kary.
-
Z przyjemnością księżniczko!
-
Hah – uśmiechnęła się Lucy – Wiedziałam jak załatwić
sprawę.
Sama
Virgo postanowiła nieco uciszyć, następnie przywiązać do siebie
liną. To był właśnie plan Lucy; zmusić dziewczyn do tego, aby w końcu przestały się rzucać do gardeł.
-
Nienawidzę jej! - krzyknęła Nashi.
-
Uspokój się Nashi – upomniała Lucy – Dopóki nie pogodzicie
się będziecie tak siedzieć i nawet nie zjecie swoich ulubionych
potraw, które wam wcześniej przyniosłam.
-
To było specjalne!
-
Tak jakby.
-
Mamo!
-
Nie mamuj tylko godzić się. Nie ma jedzenia bez przebaczenia.
-
Moja ulubione ciasteczka – wyjęczała głodna już Nashi –
Wszystko przez ciebie głupia niedojdo.
-
Odezwała się różowa owca.
-
Nie ma mowy, abym wysłuchiwała tych głupot dziecinnych więc
jeżeli się pogodzicie to dajcie znać, a ja w międzyczasie wezmę
kąpiel. Jednak podróż dość męcząca była, a później
skosztuję potrawy. Chyba niestety sama.
Lucy
specjalnie tak powiedziała, a następnie skierowała swoje kroki do
łazienki gdzie również było dośc wygodnie, przytulnie i dużo
miejsca.
-
Nashi dlaczego?
-
Co dlaczego?
-
Musisz być taka uparta?
Nashi
otworzyła szerzej oczy bo młoda Fullbuster przejrzała ją,
zdemaskowała.
-
Nie jestem.
-
Jesteś.
-
Nie!
-
Nashi nie upieraj się, proszę. Nie ważne czy jesteś uparta czy
nie ja naprawdę chcę być twoją przyjaciółką, a nie małolatą,
którą lata za tobą i ciągle cię ratuje z problemów. Ja poradzę
sobie bardzo dobrze, ale boję się, że ty się w pewnym momencie
po prostu załamiesz, ale wiesz Nashi to nie jest wstyd gdy człowiek
okazuje strach i samotność. To jest po prostu dobroć. Dobroć
własnej duszy.
Nashi
nie odezwała się ani słowem. Udawała ciągle obrażoną lecz
oczy miała zaczerwienione ponieważ chciała płakać.
-
Nie płacz jeżeli nie chcesz. Nie płacz dla samej siebie, ale dla
przyjaciół. To im okaż skruchę bo oni są niewinni Nashi.
Przyjaciel to ktoś kto cię nie zostawi na pastwę losu. Myślisz,
że mi nie ciężko Nashi? Owszem ciężko i to jak cholera ponieważ
nie znałam własnej matki, a wychowałam się praktycznie sama.
Wychowała mnie ulica i sama wola. Też tęskniłam za rodzicami i
chciałam ich przytulić, błagać o wybaczenie bo najgorsze jest
niechęć rodzica do własnego dziecka i tego się boisz prawda
Nashi? Boisz się, że pani Lucy cię odtrąci jak przedtem, albo
pan Natsu? Wiem, że nigdy tego nie zrobią. Gdyby tak zrobili to
cię nie odszukali Nashi... Po tylu latach...
Nashi
spojrzała z nienawiścią na Mizu. Miała rację bo Dragneel cały
czas bała się, że ktoś ją odtrąci. Bała się samotności i nie trosk. Po policzkach Nashi spłynęły łzy. Szczere łzy. Płakała,
a Mizu za pomocą opuszkami palców starła te gorzkie łzy przyjaciółki.
Nie
było łez. Nie było grzechu.
Są
tylko one: przyjaciółki, które oddadzą za siebie życie lub
sprzedadzą swą duszę drugiemu by ta mogła przeżyć następny
dzień.
Dopiero teraz zobaczyłam tą notkę (głupia ja -_-) no i standardowo cieszyłam się jak idiotka -_- do notki jako tako się nie czepiam ale dla mnie trochę mało akcji :c Ale to tylko moje idiotyczne przyzwyczajenie... Chyba
OdpowiedzUsuńW opowiadaniu nie musi się wszystko kręcić wokół akcji. Czasem przemyślenia, uczucie bohaterów są też ważne według mnie i to w tym rozdziale uwzględniłam. Fajnie, że się cieszyłaś z tego powodu, że dodałam w końcu rozdział :)
UsuńWiem wiem ale jestem człekiem wokół którego musi się coś dziac. I tak, trudno się nie zgodzić (choć i mnie pokazywanie emocji przez postacie leży bardziej niż to mogło by się wydawać ;_;). Tak w ogóle to życzę żebyś miała dużo weny i czasu... Bardzo duzo...
UsuńRozumiem, rozumiem bo każdy jest przecież inny i co innego woli :)
UsuńOch dziękuję za porządną dawkę weny. Na pewno się przyda! :*
Opowiadanie samo w sobie ciekawe, a i błędów nie zauważyłam zbyt wiele... Pewnie będę czekać na kolejny rozdział. I tak w ogóle... Będzie Zeref?
OdpowiedzUsuńBędzie, ale w swoim czasie oczywiście :)
Usuń