19 kwietnia 2015

Rozdział 6 – Simon Scarlet!

Po korytarzach fortecy rozległ się ogromny hałas. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Młody rudowłosy mężczyzna biegł z mieczem w ręku do głównej sali. Wiedział, że go tam potrzebują. Wreszcie drzwi otworzyły się z wielkim hukiem, a młodzieniec zdębiał. Zauważył jak potwór zabija potwora, a przynajmniej on tak to widział.
Za pomocą swojej magii podmiany, zmienił zbroję oraz broń. Chciał zabić obydwie istoty. Na szczęście Jane w porę się zorientowała.
Simon! Nie rób tego!
A co? Mam patrzeć jak giną moi przyjaciele? Zabiję obydwa potwory za jednym zamachem!
Nie możesz! Jeśli to zrobisz, zabijesz Mizu, a ona jest jedną z nas! Nie możesz! Nie waż się!
Mizu? Ten potwór jest kobietą?
I w tej chwili rozniósł się po komnacie głośny ryk. Wszyscy zatkali sobie uszy, by nie ogłuchnąć. Demon umarł z wycieńczenia, a Mizu wstała i wpatrywała się we wszystkich. Jej magia powoli ulatniała się z ciała. Stanęła przed nimi z licznymi obrażeniami, w strzępach, które kiedyś były ubraniem oraz ze złamanym kosturem. Z wycieńczenia upadła na ziemię.
Nashi była w szoku. Natychmiast podbiegła do dziewczyny i chwyciła ją w ramiona, a Daisuke wziął kostur. Będzie potrzebowała czasu, by go naprawić, o ile w ogóle się da.
Uratowałaś nas wszystkich –mówiła do niej Nashi. – Jestem z ciebie dumna i nie uważam już za głupca.
W tej chwili rożowowłosa zrobiła coś niespodziewanego. Mocno przytuliła dziewczynę, jakby znały się od lat.
Od tamtej chwili minęło pięć dni, a Mizu nie wybudziła się jeszcze ze śpiączki po utraceniu dużej ilości magicznej mocy. Na dodatek jej ciało zostało prawie całkiem pochłonięte przez wodę. Stało się lepkie, wodniste, a na skórze pojawiło się parę rybich łusek, co było nad wyraz dziwne.
Ona na pewno nie jest Smoczym Zabójcą, bo by nam powiedziała – rzekła Jane pewnego dnia, gdy obserwowała śpiącą przyjaciółkę. – Dużo czytałam o Smoczych Zabójcach. Jej magia nie wskazuje na przynależność do tego rodzaju magów.
Więc czym jest Mizu? Nie lepiej ją zabić? – zirytował się Simon, który już przyzwyczaił się do nowej sytuacji i zapoznawał z grupą. Jednak nie był przekonany do nowej. Uważał, że dziewczynę powinno się bardzo uważnie obserwować i mieć na baczności.
Nie możesz jej zabić! – skarciła go Jane. – Jak możesz tak mówić? Nie możesz! Ona nas uratowała! Gdyby tego nie zrobiła, zostalibyśmy wszyscy żywcem pożarci przez Demona Otchłani!
Demona Otchłani?
Tak nazywało się plugawe dziecię z księgi Zerefa.
To wiele wyjaśnia.
Właściwie mam jedno pytanie – rzekła Jane. – Dlaczego nam pomogłeś? Myślałam, że jesteś samotnikiem.
Może to zabrzmi głupio, ale od paru dni słyszałem głos. Mówił mi, abym wam pomógł, wtedy będę szczęśliwszy i znajdę spokój dla swej duszy, tak jak mój ojciec.
Głos?
Tak. Był piękny i delikatny. Jakby nie z tego świata.
Ale to nie zmienia faktu, że uważasz Mizu za wroga. Ta dziewczyna nic ci nie zrobiła!
Możecie przestać się kłócić? – syknęła do nich Lora. – Zachowujecie się jak banda bachorów.
Przecież jesteśmy dziećmi!
Chciałabym tylko, żeby ona się ocknęła – wyszeptała Jane. – Chciałabym też jej podziękować.
I nagle coś się stało. Na czole Mizu zaczął błyszczeć znak, ten sam, co kiedyś, lecz zupełnie innym blaskiem, w kolorze czystej bieli. Znamię skrzyło się, ale nie znikało, jak to miało miejsce wcześniej. Wygląda na to, że będzie je miała już na zawsze.
Dziwne. Ten znak… Kiedyś go widziałam – przypomniała sobie Jane. – Jest niezwykły. Piękny.
Gdy znamię przestało błyszczeć, Mizu się ocknęła. Spojrzała na wszystkich nieco zdezorientowana.
Przyjaciele – było to pierwsze słowo, jakie padło z jej ust.
Witaj w domu – powiedziała Nashi, która przed chwilką przyszła. – Już myśleliśmy, że cię straciliśmy, Mizu Fullbuster.
Fullbuster?
Tak. – Nashi odsunęła się od matki, gdyż ta chciała zobaczyć córkę swoich przyjaciół. – Witaj w domu, Mizu Fullbuster.
Ty mnie znasz?
Tak. Jesteś córką moich przyjaciół, Juvii Lokser i Graya Fullbustera. Tak się cieszę, że mogę cię wreszcie zobaczyć! Czy mogę cię przytulić? Nie robiłam tego, od kiedy Juvia mi powiedziała, że jest w ciąży.
W tej chwili w błękitnych oczach Mizu pojawiły się przeźroczyste krople. Nie mogła ich powstrzymać. Po prostu same płynęły, gdy Lucy ją tuliła.
Jednak oni mnie od zawsze chcieli… – mówiła przez łzy. – Od zawsze…
Jak mogłaś pomyśleć inaczej? To cud, że jesteś z nami. Gdyby nie ich miłość, nie byłoby cię tutaj.
Jak to?
A więc nie wiesz? Juvia oddała życie za ciebie. Miała cię na rękach, gdy błagała o litość smoka, ale ten był bezlitosny. Ona sama nie miała szans, Gray nie zdążył na czas. – Lucy rozpłakała się. – Oddała swoją magiczną moc, by uratować ciebie. Mizu znaczy woda, a woda to życie. Dlatego masz ten znak. Dała ci go własna matka.
Dziewczynka palcami dotknęła czoła. Chciała sprawdzić czy znamię na pewno tam jest.
Nie musisz się wstydzić tego, kim jesteś. Człowiek nie wybiera sobie przeznaczenia, ale przeznaczenie człowieka.
Jestem… – szeptała łkając. – Jestem magiem. To nie jest wstyd. Nie chcę więcej być sama, ani płakać i tęsknić za tamtymi dniami.
Jesteś taka podobna do moich przyjaciół.
W międzyczasie Simon podstępnie uśmiechnął się. Nadal nie dowierzał dziewczynie. Podszedł do okna, ale przez brudną szybę widział tylko obraz nędzy i rozpaczy. Chciał zmienić ten świat na własną rękę, ale czy w ogóle jest taka możliwość?
Simon? Nie zamierzasz przeprosić Mizu?
Za co? – warknął na Jane, nie odwracając się w jej stronę. – Nie jestem jej nic winny.
Ale źle ją osądziłeś.
I co z tego? Niedoczekanie wasze – odburknął, a po chwili jego tatuaż nad lewym okiem, który odziedziczył po ojcu, zabłyszczał złowrogo. Jane przeraziła się. On już nie był Simonem, którego znała.
Nie będę się płaszczył przed nikim.
W tej samej chwili poczuł pięść Nashi na policzku. Różowowłosa wyglądała na wściekłą. Była wkurzona na przyjaciela.
O co ci chodzi, pusta landrynko?!
Chyba tobie! Od kiedy wyszedłeś z lochów, jesteś inny! I wcale nie jestem pusta jak mówisz!
Czyżby? To dlaczego nie pokonałaś Demona Otchłani, a zrobiła to ona? Jesteś słaba, Nashi Dragneel!
Zamilcz!
Dziewczyna znów próbowała uderzyć Simona, ale ten zrobił unik. W samą porę.
Nashi, spójrz, co sobą reprezentujesz.
A ty niszczysz siebie własnym jadem, Simon. Co oni ci zrobili?
Nic nie wiesz!
To mi powiedz! Chcę ci pomóc!
Nashi… Oni chcieli mi zabrać moc. To, co dla maga najważniejsze.
Co? Niemożliwe!
Chcieli bym był taki jak on, ale ja sam już nie wiem kim jestem. W głowie mam mętlik…
W oczach Nashi znów pojawiły się łzy.
Nie płacz przeze mnie Nashi Dragneel, bo jeszcze nie raz zapłaczesz. Jestem skazany na porażkę. Nie posiadam już nic prócz tego ciała. Zabrano mi prawie całą magię.
Przestań – wyszeptała Nashi. – Masz nas. Zapomniałeś? Obiecałeś mi walkę.
Ale Nashi…
Poza tym, to nie koniec świata Simon. Weź się w garść, chłopie!
Taka sama jak Natsu Dragneel. Taka sama jak mówił mój ojciec.”
Nigdy cię nie zostawimy, wiesz? Nieważne co by było. Choćbyś nas chciał zabić, to i tak ci wlejemy rozum do głowy. Zapomniałeś już? Jesteśmy rodziną. Jeśli trzeba – Nashi nieco spoważniała – oddam ci połowę swojej mocy.
Wszystkich ta decyzja zaskoczyła.
Co?!
Wystarczy, że prawie straciłam rodziców. Nie chcę już więcej ponosić strat wśród bliskich mi osób…
Nashi, twoje poświęcenie nie musi wcale zaistnieć. Ja znajdę sposób, by odzyskać utraconą moc, a zarazem stać się jeszcze silniejszy. Gdy odbuduję ten kraj…
Odbudujesz? – dziewczyna przeraziła się. – Co masz na myśli?
Zostanę nowym władcą Fiore.
Nie zamierasz wrócić z nami, prawda? Wybrałeś już.
Wybacz.
Dupek z ciebie Simon.
Nashi…
Zostań sobie samotnym władcą! A my się stąd zbieramy. Na nas już czas.
Nashi podeszła do Loretty, która czytała szybko prastare księgi. Przedtem w ogóle nie zwracała uwagi na tę dwójkę.
Ogłoś wszystkim, że zbieramy się.
Nashi, zaczekaj.
Na co? Czyżbyś zmądrzał?
To chyba należy do twojej matki, ale wątpię by kontrakt między duchami jeszcze istniał.
Simon podał złotą szkatułkę dziewczynie. Różowowłosa otworzyła pudełeczko i zobaczyła w nim klucze. Nie sądziła, że kiedyś je jeszcze ujrzy. Pamiętała doskonale, że gdy była dzieckiem, bawiła się nimi, ale nie tak by je zniszczyć.
Czy to są… – Do nich podeszła nagle Lucy, która już się lepiej czuła, a przynajmniej tak się mogło wydawać. – Klucze do bram! – Nie mogła uwierzyć, że znów je widzi.
Przez to, iż przedtem posiadała całkiem inną magię, była zupełnie kimś innym, to zapomniała o kluczach. Bardzo tego żałowała.
Należą do pani. Demon Otchłani trzymał je w kryjówce, dość łatwej do odnalezienia. Nie wykazał się przy tym inteligencją.
Lucy rozpłakała się. Tak bardzo się cieszyła, że znów odzyskała przyjaciół. Mocno przytuliła klucze do siebie.
Już nigdy was nie opuszczę! Nigdy!
Czy to pora na karę, księżniczko? – Znienacka pojawiła się Panna.
Virgo! Niemożliwe! Przecież… Tyle czasu…
Mówiłam kiedyś księżniczce, że zawsze będę wierna, dopóki księżniczka sama nie zerwie kontraktu. Sądzę, że z innymi Gwiezdnymi Duchami będzie tak samo.
Mamo? To Gwiezdny Duch? – spytała Nashi.
Tak.
Lucy nie mogła się powstrzymać i przytuliła Virgo.
Coś źle zrobiłam, księżniczko?
Nie, nic. Tak bardzo się cieszę!
Czy ta różowa dziewucha to córka księżniczki?
Różowa dziewucha?! – fuknęła Nashi na ducha.
Nashi, nie unoś się – skarciła ją matka. – Duchy trzeba szanować tak jak normalnych ludzi, wiesz? – Po chwili Lucy uśmiechnęła się.
Nashi przytaknęła głową, bo matka miała rację. Jak zawsze.




Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!


Szablon wykonała: Roszpuncia