12 lutego 2016

Rozdział 13 – Nasze serca

Wszyscy wpatrywali się w groby, należące nie tylko do członków Fairy Tail, ale także innych gildii magów. Zbiorowy cmentarz. Lucy musiała zakryć usta rękami, aby nie krzyknąć z przerażenia. Gajeel jako pierwszy podszedł do maleńkiego nagrobka z wizerunkiem anioła, który posiadał wielkie skrzydła. Opuszkami palców strzepnął śnieg i przeczytał widniejący tam napis:
— Levy McGarden. – Ból rozerwał jego serce tak jak kiedyś, gdy Levy umierała, a on nie mógł nic zrobić. Był wtedy po prostu bezradny i stał się od tego momentu tchórzem. Do tej pory nienawidził samego siebie, a milczenie nic tu już nie pomoże, bo nikomu nie zwróci ono życia.
— Nie mogę... – wyszeptała Lucy, a po chwili łzy same spłynęły jej po policzkach. – Dlaczego oni musieli tyle wycierpieć… Nasi przyjaciele…
— Nie zapomnimy o nich, Lucy – odezwał się Gray. – Nigdy…
— Wiem to. I cieszę się.
Dzieci wystąpiły przed dorosłych magów, trzymając w dłoniach maleńkie świeczki, które nie paliły się. Każde z nich postawiło po jednym zniczu na grobie. Uczuć, które w nich siedziały, nie dało się opisać, bo każdy czuł coś osobnego, coś innego. Chwilę później Natsu, za pomocą swej magii, rozpalił wszystkie świece. Cmentarz ożywił się na moment.
— To dla was, kochani – powiedziała Lucy. – Będziemy tu przychodzić. Obiecuję! Levy, Juvia, Mira, Laxus, Jet, Droy… Wszyscy!
Natsu przytulił blondynkę. Czuł, że taki jest jego obowiązek. Naprawdę. Ta piękna chwila była dla nich teraz ważniejsza niż cokolwiek innego. Każdy rozumiał swój ból, który rósł, gdy sobie wszystko przypominali.
— Musimy żyć dla naszych dzieci – odezwał się Gray. – Przyjaciele by tego chcieli. Mamy cel.
— Jestem tego pewny, Gray – powiedział Natsu i uśmiechnął się do niego.
— I Erza by się z nami śmiała – wtrąciła Lucy. – Na pewno!
— A Levy czytałaby książki.
— Jet i Droy cały czas by ją chronili.
— Juvia ciągle by się do mnie tuliła – powiedział ze smutkiem Fullbuster – mówiąc: „Gray-sama”... – Nie wytrzymał. Zdrowe oko zapłakało gorzko, bo wciąż pamiętało ukochaną i to, co poświęciła dla swej córki. Gray był wdzięczny, bo zawdzięczał jej także swoje życie i innych. Dlaczego wcześniej, kilkanaście lat temu, nie zauważył jak Juvia się o niego stara? Spędziliby razem więcej pięknych chwil.
— Każdy z nich czegoś nas nauczył... – stwierdziła Lucy. – Każdy, kto był i kto odszedł z Fairy Tail.  Czuję ich moc, nawet, gdy mnie teraz z nimi nie ma, i dzięki temu nie jestem samotna, a ciemność już mnie nie otacza.
W tym momencie Lucy dostrzegła jakiś cień, który tańczył między grobami. Wydawało się jej to bardzo dziwne i przerażające, ale mniej znaczące. Może to z przemęczenia?
— Lucy, coś nie tak? – spytał Natsu, podchodząc do młodej kobiety i delikatnie obejmując ją ramionami, ciesząc się w duchu tą słodką chwilą. Wpatrywali się w nagrobki przyjaciół. Zmarłych przyjaciół.
— Wydawało mi się, że widziałam coś dziwnego. Tak jakby „żyjący” cień.
— Nie przejmuj się... – Natsu nie dokończył zdania, ponieważ został znienacka zaatakowany. Sam dokładnie nie mógł ocenić, co to było. Z tegoż powodu, Victor również się nie wycofał jak wcześniej planował. Mógł domyślić się, że nawet tutaj Ophelia zdecyduje się zaatakować. Ten cień to jedna z marionetek jego ukochanej siostry, która kiedyś była całkiem inną osobą.
— Wiedziałem, że coś knujesz! – krzyknął Natsu do Victora.
— Przysięgam, Fairy Tail, iż to nie ja.
— To kto, do jasnej cholery?! Kto śmie zakłócać tę ciszę?!
Na cmentarzu rozległ się słodki, aczkolwiek przerażający, kobiecy śmiech. Viktor dobrze wiedział do kogo należał.
— Oto ja jestem waszą zgubą, przeklęte Fairy Tail – znów rozległ się owy głos, a z cienia wyłoniła się postać pięknej, wysokiej, szczupłej kobiety, odzianej w białą suknię oraz czerwony płaszcz.
— Ophelia... – wysyczał wściekle Victor.
— To wy się znacie? – spytał zdziwiony Happy, na co chłopak przytaknął głową. – No to ładnie się zapowiada ta bajka.
— Kim jesteś? – Lucy próbowała załagodzić sytuację. – Czego od nas chcesz?
— Już mówiłam i powtarzać się nie będę. – Ophelia wydawała się być zadowolona zaistniałą sytuacją. – Muszę was zniszczyć, by odrodził się Zeref.
— Ophelia, przestań! – wtrącił się Victor. – Jeszcze nie jest za późno! Opamiętaj się!
— Mój drogi bracie, już dawno się opamiętałam, jeszcze zanim zaczęłam chodzić. Wybrałam wspaniałe miejsce na to, by was zniszczyć, Fairy Tail. Ach! Czyż to nie są groby waszych bliskich? Czyż nie są upiorne? A może warto je roztargać na strzępy jak wasze nic niewarte ciała?
Wszyscy zacisnęli mocno zęby, szykując się na walkę, ale nagle do Lucy dotarło, iż nie powinni tu walczyć, bo przecież zniszczą jedyną pamiątkę po bliskich. Muszą odciągnąć uwagę dziewczyny i zaprowadzić ją w inne miejsce, by chronić właśnie to. Przeciwniczka jest dość silnym magiem. Czy to właśnie blondynka weźmie na siebie tę odpowiedzialność? Czy zdoła pokonać siostrę Victora Raya? Nie miała pewności, ale była gotowa stanąć w każdej chwili do walki, by chronić resztki po przyjaciołach. Po wspólnej przeszłości.
— Ja będę twoim przeciwnikiem! – krzyknęła magini, zaskakując tym wszystkich.
— Lucy? – mruknął zdziwiony Natsu.
— Lecz najpierw musisz mnie złapać. Słyszysz?! Ja jestem mistrzem gildii i ode mnie musisz najpierw zacząć swą rzeź! – To oczywiście było kłamstwem, bo wspomnianą funkcję pełnił Daisuke.
— Jesteście żałośni, Fairy Tail! Myślicie, że wam się uda? Jesteście w wielkim błędzie, ale dobrze, z przyjemnością się z wami zabawię przed śmiercią. Zechcecie poznać mych przyjaciół? Ach! Nie macie wyboru!
Ophelia uśmiechnęła się niezbyt szczerze, szykując kolejny podstęp, by zniszczyć cel. Znienacka ziemia zatrzęsła się, a z niej zaczęli tworzyć się przedziwni żołnierze, którzy nie mieli oczu, ust, ani uszu, lecz samą zbroję. Poruszali się za pomocą magii dziewczyny. Byli tylko jej marionetkami, służącymi.
— Przywitajcie się z Honorowymi Żołnierzami! – zaśmiała się panna Ray. – Zabijcie ich, moje maleństwa! Zniszczcie Fairy Tail!
Ale Lucy nie mogła pozwolić, by nagrobki i to święte miejsce, zostało zdewastowane. Jest dla nich zbyt cenne. Postanowiła zrealizować swój plan i zmienić miejsce walki. Zaproponowała paru osobom, by odciągnąć uwagę przeciwniczki i tak też się stało. Wbiegli do środka lasu, a później wszyscy zebrali się na polanie. No tak, zapowiadała się ciężka bitwa.
— Moja magia jest naprawdę niezwykła. Dzięki niej mogę tworzyć wspaniałe potwory i jest to dla mnie czysta muzyka, a wszystko za pomocą Magii Ziemi. Czyż to nie wspaniałe, Fairy Tail? – zaśmiała się znów. — Mogę tworzyć, dawać życie, a nawet kierować nim. Bawię się w samego Stwórcę! Dodatkowo znam wasze myśli oraz uczucia. Są żałosne jak całe wasze dusze, które wyssę niczym krew!
— Przestań pieprzyć! – do akcji wkroczyła Nashi, która bardzo się zdenerwowała. — Walcz z nami, a nie baw się!
 Dziewczynce udało się uderzyć Ophelię, która wylądowała w błocie. W jej oczach było pełno nienawiści, oburzenia i bólu.
— Nashi Dragneel.
— We własnej osobie, podła żmijo!
— Byłabyś świetną zabaweczką. Tylko moją.
— Że co?
Nashi nie zorientowała się, że jeden z Żołnierzy schwytał ją ramionami od tyłu. Ta tylko syknęła z wściekłości i próbowała się wyrwać. Ophelia wstała i otrzepała brud z czerwonego płaszcza. Podeszła do dziewczynki i opuszkami palców dotknęła jej policzka.
— Nashi, czego byś chciała? Odzyskać straconą przeszłość rodziców?
Zapytana posmutniała, gdyż nie lubiła mówić o tym, co w przeszłości przeżyli ojciec i matka, ile stracili. Za bardzo ich kochała i szanowała.
— Przecież widzę. Chcesz zmienić świat, prawda?
— Tak...
— Ja też, a więc jeżeli ze mną pójdziesz, to oszczędzę groby waszych bliskich, Gildię oraz was. To twoja decyzja.
— Nashi!
Wodne Kule uszkodziły Honorowego Żołnierza, a ten upadł na ziemię, roztrzaskując się. Zza pleców panny Dragneel wybiegła zrozpaczona Mizu, która bała się, że straci przyjaciółkę.
— Mizu... – wyszeptała Nashi, mająca już niezły mętlik w główce.
— Nie wierz jej! Jest fałszywą przyjaciółką! Przecież chciała cię przezwyciężyć, nie pamiętasz?
— Skąd wiesz?
— Bo tak jest między nami, magami.
Mizu biegła, co sił w nogach, aż zatrzymała się, gdyż Nashi wpatrywała się w nią cały czas. Owszem, od zawsze toczyły między sobą boje, kłóciły się i obrzucały wyzwiskami, ale przecież to nie oznacza, że od razu się nienawidzą. Bądź co bądź, była jej przyjaciółką i zostanie nią do końca życia, chociażby miało być ono krótkie.
— Nashi! – krzyknęła Mizu, a po chwili zrobiła coś nietypowego – przytuliła mocno młodą maginię i zapłakała głośno. – Myślałam, że nie żyjesz! Powiedzieli mi, że zniknęłaś z pola bitwy!
A więc panna Fullbuster miała uczucia, a o tym świadczyły łzy, które spływały po jej alabastrowej skórze, delikatnej niczym porcelana. Mówiła przedtem, że nie ma łez, ani uczuć. Czyżby coś się w niej obudziło?
— Myślałam, że mnie nienawidzisz – zaczęła zdziwiona Nashi. – Zawsze się biłyśmy…
— Od teraz się to zmieni. Zobaczysz!
— Niby jak?
— Pamiętasz? Nasi rodzice chcieli, byśmy zostały przyjaciółkami. Może spełnimy ich życzenie? Masz mocne, silne serce, tak jak ja i cierpimy tak samo. Jesteśmy do siebie podobne.
— Mizu...
— Bzdura!
Ophelia rozkazała Honorowym Żołnierzom, by udusili Nashi. Z ciała dziewczęcia zaczęła wyciekać krew, krztusiła się nią.
— Jak śmiesz dotykać mojej przyjaciółki?! Wodna Fala!
Mizu wyczarowała zaklęcie, które spłynęło prosto na Ophelię, sprawiając, że dziewczyna stała się cała mokra i zaczęła się trząść z zimna. Panna Fullbuster nie mogła przewidzieć, iż mocno zmoczy ziemię, która zmieni się w paskudne błoto.
— Zdenerwowałyście mnie, i to bardzo! Nie okażę wam litości!
Z ziemi utworzyły się pnącza, które związały obie dziewczyny. Wisiały wysoko w górze, patrząc, jaki chaos się tworzy. Nie mogły rzucić żadnego zaklęcia obronnego. Nic nie zrobią.
— Jeżeli tego użyję – wymruczała Mizu – wydostaniemy się stąd.
— Masz na myśli „Wodną Metamorfozę”? Nie rób tego!
— Muszę ratować innych.
— Otwórzcie się, Wrota do Kraba! Cancer! – wykrzyczała z dołu Lucy, a owy Gwiezdny Duch przeciął pnącza. Uwięzione, upadły żywe na ziemię. Matka Nashi uratowała je, dlatego Mizu nie musiała użyć wspomnianego wcześniej zaklęcia.
— Dziękuję – bąknęła córka Graya.
— Najważniejsze jest to, że jesteście całe, prawda?
Obydwie panny przytaknęły głowami.
— Musimy zniszczyć te potwory – oznajmiła Lucy. – Inaczej będziemy zgubieni i nie ochronimy grobów naszych bliskich.
— Racja.
— Macie jakiś plan? Wydaje mi się, że to będzie trudny orzech do zgryzienia.
W tym momencie pojawił się Victor Ray, który szukał już przedtem dziewczyn, a najbardziej Mizu.
— Victor – wyszeptała niezbyt zadowolona Fullbusterówna, po tym jak się dowiedziała, że Ophelia jest jego siostrą. – Czego chcesz?
— Wiem jak się pozbyć Ophelii.
— Naprawdę? A skąd mamy pewność, że nie wpadniemy w zasadzkę?
— Jestem jej bratem, więc chyba wiem, co mówię? Żyję z nią od zawsze.
Mizu podbiegła do Victora i niepewnie wpatrywała się w jego twarz.
— Wiesz o tym, że jeżeli któremuś z moich przyjaciół coś się stanie, słono za to zapłacisz?
— Zauważyłem.
— Przypilnuję – zaoferowała się Nashi.
— Mnie nikt nie musi pilnować.
Na ciele Victora pojawiły się okropne tatuaże, z których wydobywała się krew, ale nie sprawiało mu to bólu, przyzwyczaił się do własnej mocy: Magii Krwi. Stworzył krwiste bicze, które próbowały usidlić Ophelię, lecz na próżno, bo co chwilę robiła uniki. Mężczyzna wzmocnił bicze dzięki zaklęciu, lecz sam został zaatakowany przez siostrę. Wiedział doskonale, iż będzie walczył z krewniaczką, lecz nie był na to przygotowany. W ogóle. Ophelia schwytała tym razem Hanę, która strasznie krzyczała i płakała. Trzęsła się z przerażenia i cały czas wpatrywała się w gwiazdy, jakby szukała u nich ratunku. Dla nich wszystkich.
— Gdybym tylko mogła pomóc moim przyjaciołom – myślała na głos. – Gdybym tylko miała w sobie magię... Mogłabym ich ochronić. Kim ja tak naprawdę jestem?
— Hana! – krzyknęła z dołu Lucy, która bała się o dziewczynkę. — Taurus!
Blondynka przyzwała byka, który miał za zadanie zniszczyć Honorowych Żołnierzy.
— Jesteś sobą... – Hana usłyszała dziwny głos w swoim ciele.
Wtedy zrozumiała, kim jest, ale zasmucił ją fakt, iż nie posiada żadnej ludzkiej matki, bo tak naprawdę ma smoczą. Jest… Gwiezdnym Smoczym Zabójcą, a jej prawdziwe imię to Hoshi, czyli gwiazda, która wreszcie przebudziła się i doskonale zdała sobie z tego sprawę. Szukała właśnie gildii Fairy Tail, bo myślała, iż tam odnajdzie matkę, ale zapomniała, że wychował ją smok. 
— Wybacz mi, matko, że o tobie zapomniałam  – syknęła Hoshi. – Nigdy już tego nie zrobię! Ryk Gwiezdnego Smoczego Zabójcy! – wykrzyknęła i strumień gwiazd pomknął wprost na trzymające ją pnącza. Upadła na ziemię, wolna od zasadzki. Jej włosy zmieniły kolor na złoty, powoli uwalniając z siebie magię, a mięśnie zwiększyły się. Czuła się silniejsza niż kiedykolwiek i wreszcie mogła ochronić ukochanych przyjaciół, którzy zawsze będą przy niej.
— Hana!
Lucy, Mizu i Nashi podbiegły do dziewczynki i zrozumiały, że to ktoś inny, nie ich malutka przyjaciółka i podopieczna.
— Hana? – spytała Lucy.
Hoshi odwróciła się gwałtownie i spojrzała na przyjaciółki.
— Dziękuję, że mnie obudziłyście. Myślałam, że na zawsze będę tkwić w tym śnie.
— Nie rozumiem…
— Nie jestem Haną, którą wcześniej poznałyście. Mam na imię Hoshi i jestem Gwiezdnym Smoczym Zabójcą. Przybyłam do waszej Gildii, ponieważ myślałam, że tam odnajdę matkę, lecz jest nią smoczyca, która jest przecież wolna. Dzięki wam, Fairy Tail, również jestem wolna i zniszczę naszego wroga.
— Że co?
Dziewczęta dalej nie rozumiały, ale Hoshi ponownie wkroczyła do akcji.
— Smocze Ostrze!
— To na nic! Myślisz, że tak łatwo mnie poko...
Za pomocą magicznych smoczych pazurów, Smocza Zabójczyni przecięła ciało przeciwniki na pół. Ophelia upadła na ziemię, a z jej ust wypłynęła stróżka krwi. Zaś Honorowi Żołnierze i Magiczne Pnącza zniknęły.
— Ophelia... – wyszeptał Victor, podchodząc do niej. – Wiedziałem, że tak skończysz. Tak samo jak nasz ojciec.
Dziewczyna wypluła krew na płaszcz brata, upokarzając go przy tym.
— Moja śmierć nie pójdzie na marne. Jest wielu innych, którzy chcą zniszczyć Fairy Tail i mam nadzieję, że tego dokonają. Skończą moją robotę. Ochroniliście jedno miejsce, lecz nie cały świat...
Po tych słowach Ophelia Ray wyzionęła ducha, a Victor dłonią zamknął jej powieki. Miał żal do siostry, ale w głębi serca wciąż ją kochał.
— Victor-sama? – Mizu podeszła do niego, próbując z nim porozmawiać. – Ja... odnośnie tamtego...
— Nie mam do ciebie żalu.
Mówiąc to, podniósł martwe ciało siostry. Chciał je pochować na rodzinnym cmentarzu, nie tutaj.
— Jeżeli chcesz ze mną jeszcze porozmawiać, to po prostu pomyśl o mnie.
— Dobrze.
I odszedł razem z siostrą w stronę ciemności.




Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!
Szablon wykonała: Roszpuncia