Wciąż jeszcze nie mogli
uwierzyć w to wszystko, co się wydarzyło. Ten dziwny list, przybycie Natsu
Dragneela. Może nie chcieli dać temu wiary? Przecież to oznaczało nadzieję.
Małą, ale zawsze.
Nawet Nashi powoli dogadywała
się z ojcem. Pomimo tego, że zamknęli ją w lochach i odizowali od świata,
zachowywała się wręcz wspaniale, ciesząc z każdej chwili, którą dawali jej
rodzice. Mijały dni, a oni już przygotowali się do kolejnej wyprawy – pragnęli
odnaleźć pozostałych członków Fairy Tail. Nie chcieli, by ludzie o nich
zapomnieli, są im coś winni: życie.
— Nie mogę wciąż uwierzyć, że
cię widzę, tato – powiedziała Nashi. – Naprawdę.
— Gdy byłaś mała, mówiłem ci,
iż wrócę.
— I dotrzymałeś słowa! –
zażartowała dziewczyna.
— Tak – westchnął Natsu i
wpatrywał się przez chwilę w niebo. Wspominał stare czasy, gdy był jeszcze
młodzieńcem, chodził na misje z Lucy, Erzą i Grayem. A teraz, co mu pozostało?
Zbieranie przyszłości i chronienie ich. Niezbyt wspaniałe przeznaczenie. Nikt
zapewne nie chciałby mieć takiego, ale on nie miał wielkiego wyboru. Jeśli on
sam ich nie obroni, to nikt inny nie da rady. Nawet przedtem w gildii ciągle
liczyli na niego. Traktowali go jak bohatera, niesamowitego herosa, a przecież
nim nie był, chciał być zwykłym człowiekiem. Po prostu.
— Tato! – zawołała Nashi. – Nad
czym tak myślisz?
— Nad niczym – skłamał, bo nie
chciał martwić tej małej istoty, którą tak niedawno odzyskał. – Będzie dobrze.
Zobaczysz.
— Tato? Jak myślisz, czy Mizu
odnajdzie swoich rodziców? Tak jak ja? Ty pojawiłeś się znikąd! Zrobiłeś taką
niespodziankę!
— Mam taką nadzieję, Nashi.
Chciałbym ujrzeć ponownie Graya i Juvię… – „żywych” chciał dodać, ale nie miał
na tyle odwagi.
— Mama mówi, że matka Mizu
umarła, bo chciała ją ochronić. Wiesz, że ma przez to tajemniczy znak? Taki
tatuaż.
„A więc Juvia nie żyje?”
Zrobiło mu się smutno, bo stracił kolejną cenną osobę.
— Tato! – zawołała Nashi. –
Patrz! Motylek!
Dziewczynka podbiegła do błękitnego,
niczym czyste niebo, motyla i wpatrywała się w niego przez chwilkę. Natsu
przełknął ślinę. Czy tak ma wyglądać ich przyszłość? Bez cienia wolności?
Dlaczego przyjaciele musieli oddać za nich życia? Nie potrafił tego zrozumieć.
Może gdyby nie to, że ukrył się, zdradził, uratowałby ich. Żyliby i bawili się
razem ze swoimi dziećmi, tak jak on teraz z Nashi.
— Tato? Jacy byli pani Juvia i
pan Gray? – spytała dziewczynka, a Natsu wszystko sobie przypomniał. Każdą
misję, czy bójkę z Grayem oraz kłótnie z Juvią. Ile by dał, aby cofnąć
czas, aby zło zamienić na dobro? Chciał znowu ich ujrzeć. – Tato?
— Byli dobrymi ludźmi, Nashi –
odpowiedział wreszcie.
— Chciałabym kiedyś ich poznać.
Tak bardzo! – Uśmiechnęła się. – Myślę, że Mizu też za nimi tęskni, ale to
ukrywa.
Natsu wpadł na pomysł. Może
niezbyt genialny, ale przynajmniej postara się odzyskać szczęście.
— Tato? Gdzie idziemy?
— Do gildii.
— Ale przed chwilą stamtąd
wyszliśmy.
— Muszę porozmawiać z twoją
mamą.
~*~
— Myślisz, że Gray może żyć? – Lucy
upiła łyk soku pomarańczowego – Nie sądzę. Nie wiadomo jak on teraz wygląda,
Natsu. Nawet, gdyby udało mu się przeżyć egzekucję…
— A co z tym głupim listem od
syna Erzy?
— Może się pomylił.
— Lucy… – Natsu wyglądał na
zmartwionego. – Gdzie podział się twój duch walki? Zmieniłaś się.
— Wcale nie! Po prostu nie
chcę… – Lucy na chwilkę przerwała. – Nie chcę znowu cierpieć.
— Chcę odnaleźć Graya. Żywego
lub martwego.
— A co jeśli… jeśli on nie
żyje? – spytała Lucy. – Co jeśli jest za późno?
— Wtedy pochowam go obok Juvii.
~*~
Natsu od zawsze wierzył w
swojego przyjaciela, nieważne czy się z nim wtedy kłócił czy nie. Liczył, że
Gray przeżył egzekucję. Wiedział też, że jeżeli odnajdzie go żywego, będzie
musiał mu powiedzieć prawdę: o śmierci żony oraz o córce. Decyzja była trudna,
ale podjął się tego zadania. Chciał sprowadzić Graya, chciał znów ujrzeć
przyjaciela, bo przecież właśnie to się liczyło, a nie ilość obrażeń, czy
blizn, które poznaczą ciało. Liczył się człowiek i doskonale o tym wiedział.
— Mamo? Dokąd wybiera się tata?
– Nashi przytuliła się mocno do matki i nie chciała jej puścić.
— Po przyjaciela.
— Idzie po pana Graya?
Nikt nie mógł przypuszczać, że
za nimi stała Mizu. Usłyszawszy to wszystko, była w szoku i nie mogła
zrozumieć, dlaczego Natsu się poświęci. Czy przyjaźń jest aż tak ważna? Nie
miała pojęcia.
~*~
Minęły już trzy miesiące, od
kiedy Natsu wyruszył szukać przyjaciela. Nashi bardzo tęskniła za ojcem, a Lucy
za mężem, ale musiały pogodzić się z jego decyzją. Wyruszył sam i do tego z
marnym ekwipunkiem, czyli jak to zwykle miał w zwyczaju.
Tymczasem zakapturzony
mężczyzna śledził Dragneela, od czasu, kiedy ten wyruszył. Wyczuwał od niego
każdy, nawet ten nic nieznaczący zapach, a przy tym perfidnie się
uśmiechał.
— Znów się spotkamy,
Salamandrze – wyszeptał. – Widzę, że nie tylko ty przeżyłeś masową egzekucję.
Dał znać koniowi, aby ruszył
naprzód w stronę Smoczego Zabójcy. Nie był jego wrogiem, ale dawnym
przyjacielem. Może Natsu go nie pamiętał, ale Gajeel na pewno tak. Wciąż jednak
żył przeszłością: masową egzekucją. Stał się mordercą jak jego własny dzieciak,
robił to dla dobra rodziny. Czy Levy by tego chciała?
Westchnął i stanął przed wielką
jaskinią. Stamtąd wydostawała się okropnie gęsta, biała mgła. Nawet koń
przeraził się i głośno prychnął. Gajeel musiał wejść sam, bo zwierzę się bało.
Stamtąd wyczuł też inny zapach. Gray?! Nie mógł w to uwierzyć! Jeśli okaże się
to prawdą... Zazwyczaj nos go nie zawodził. Od kiedy rozstał się z gildią,
polegał wyłącznie na sobie.
— Ktoś tu jest, do diabła?! –
Natsu jak zwykle wydarł się na całą jaskinię.
— Znasz mnie, Salamandrze.
— Gajeel?! – Natsu rozpoznał
przyjaciela po głosie, a ten wreszcie ściągnął kaptur. Różowowłosy nie
rozumiał, dlaczego po latach jest tutaj. Przecież widział martwe ciało
przyjaciela zaraz po masowej egzekucji. Doskonale pamiętał ten dzień: wtedy
zginęła prawie cała gildia.
— Kopę lat, Natsu – Gajeel
uśmiechnął się w swoim stylu. – Zdziwiony, co?
— Przecież… – Natsu prawie
stracił mowę przez szok. – Przecież widziałem twoje martwe ciało oraz Levy…
Widziałem!
Gajeel podbiegł szybko do Natsu
i spoliczkował go tak mocno, że wylądował na mokrej ziemi.
— Gajeel...
— Szukałem cię, skurwielu, a ty
mi się tak odwdzięczasz?! I jak śmiesz mówić o Levy, skoro jej nie pomogłeś,
kiedy cię o to prosiła?!
Natsu zastygł, kiedy były
przyjaciel o tym wspomniał. Fakt. Zawiódł i to najbardziej bolało.
— Mniejsza o to, Salamadrze –
westchnął Gajeel. – Zauważyłeś, że z głębi jaskini jest wyczuwalny dziwny
zapach?
— Nie znam tej woni.
— Jak ruszysz dupę to
sprawdzimy.
Natsu podniósł się i spojrzał w
głąb jaskini. Czaiło się tam zło. Nie miał tylko pojęcia jakie.
— Chcę wiedzieć tylko jedno:
jak przeżyłeś?
— Udawałem, że jestem martwy.
Wielu wojowników tak robi, by przetrwać wojnę. Powiedzmy, że pożyczyłem od nich
pomysł. Coś jeszcze?
— Gdzie Lily? Twój kot.
— Nie żyje. Tak samo jak Levy.
— Nie chciałem by zginął… Nie
mogłem mu pomóc… – zaczął się usprawiedliwiać Natsu. – Nie chciałem też, by
Levy zginęła…
— Jak moje dzieciaki sobie
radzą?
— Dobrze. Razem z córką
Fullbustera włamali się do Twierdzy.
— Niesamowite! Nie wiedziałem,
że Daisuke będzie taki sam. Gdybym tylko wiedział… – przerwał wypowiedź.
— Dokończ zdanie, kretynie! – krzyknął
zirytowany Natsu, ale Gajeel wskazał palcem na ścianę w głębi jaskini.
Natsu przeraził się. Zobaczył…
Graya. Jego ciało, które z wiekiem oczywiście się starzało, zostało oplecione
linami zrobionymi z lodu, a cała ściana była wykonana z zamrożonej wody. Gray
miał zamknięte oczy i Natsu obawiał się, że nie żyje. Gajeel podszedł do ściany
i dotknął jej. Chciał sprawdzić czy na pewno jest stworzona z użyciem magii.
Wyczuwał magiczną aurę, ale inną niż ta, którą emanował Gray.
— Musimy to rozmrozić – odparł
Gajeel. – Salamandrze, zrób to.
Natsu z całej siły walnął
pięściami w lodową ścianę, która wręcz błyszczała i oślepiała na swój sposób.
Lód, o dziwo, skruszył się. Gajeel w porę złapał nagie ciało Graya.
— Gray… – wyszeptał czarnowłosy
i sprawdził czy przyjaciel jeszcze żyje.
Mag Lodu po chwili ocknął się.
Jedno oko miał tak jakby zamrożone. Nie widział. Był w połowie ślepy.
— Gajeel? Natsu?
— Witaj, stary. Wracamy do domu
– powiedział Natsu, a następnie uśmiechnął się do przyjaciela.
— Czy wojna minęła? – spytał
Gray.
— Tak.
— Gdzie Juvia? Moja Juvia…
— Nie żyje. Przykro mi.
Gray stworzył lodowy miecz i
chciał się zabić.
— Co ty robisz, kretynie?! –
warknął Natsu i powstrzymał go. – Masz dla kogo żyć.
— Dla kogo?!
— Dla swojej córki. Masz
dziecko, Gray.
Betowała:
Roszpuncia
Ps.
Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!