Jeszcze nie tak dawno dodawałam nowy rozdział na tym blogu, a już chcę dodać kolejny. No cóż... Chyba przez to, że mam dzisiaj dość dobry humor i dlatego go dodaję. Słyszeliście nowy opening w anime? Nie wiem jak wam, ale mi się bardzo podoba ^^'' Zaś ending nie bardzo mi podpadł... słaby... Tytuł openingu to: Break Out, a następnego rozdziału nie spodziewajcie się tak szybko...
—
Odkąd rozpoczęliśmy znów
swoją podróż, ani razu się nie odezwałeś. Co się stało? –
spytała pewnego południa Mizu, idąc przed siebie. Pogoda im
sprzyjała, nie padało, było bezwietrznie i ogółem
spokojnie, jedynie nieco chłodno. No tak, powoli zbliżała się
zima. Według Mizu była najgorszą porą roku i osobiście jej nie
cierpiała, zbyt wiele smutnych wspomnień miała z nią związanych.
Takich, które chciałaby wymazać z pamięci raz na zawsze. Daisuke
od samego ranka był jakiś inny, zadumany, milczący i właśnie
dlatego ją to denerwowało. Nie lubiła takich milczących typków,
a jednego takiego poznała.
—
Odezwij się, do cholery! –
krzyknęła.
—
Spokojnie – powiedział
wreszcie. – Co się tak denerwujesz? Powinnaś być szczęśliwa,
bo jeszcze parę kroków i przed nami ukaże się biblioteka.
—
Jak to?!
—
Nie drzyj się tak, bo obudzisz
nawet umarlaka. Spokojnie, spokojnie.
I
wreszcie ujrzeli wielki majestat owej biblioteki. Wyglądała wręcz
tragicznie, ale trzymała się jeszcze. Co prawda, co jakiś czas
odpadały kamienie z murów, ale najważniejsze, że stała. Mizu bez
wahania weszła do pomieszczenia, w którym panował półmrok.
—
Możecie wyjść – odezwał
się Daisuke, zamykając za sobą drzwi. – Wróciłem.
Mizu
zastanawiała się, do kogo mówił. Może całkiem zwariował?
Jednak na odpowiedź nie musiała czekać długo, gdyż z cienia
wychodziły dzieci. Spojrzała na nie, prezentowały się całkiem
schludnie, choć skromnie. Były w różnym wieku, ale każde
przeszło swoje. Wojna z Acnologią zniszczyła im przyszłość oraz
teraźniejszą psychikę. Niektóre z nich przez to wszystko nie
potrafiły mówić, a więc jak będą się bronić? Co z ich
magią? Czy posiadają ją w ogóle?
—
Niektóre z nich są chore –
powiedział Daisuke. – Nie mogą mówić, bo rodzice nie zdążyli
ich nauczyć. Opiekujemy się sobą nawzajem.
—
Wreszcie wróciłeś!
Mizu
usłyszała delikatny kobiecy głos. Spojrzała na dziewczynkę o
niebieskich oczach i z uroczym rumieńcem na twarzy. W rączkach
trzymała brudną, szmacianą lalkę z kocim ogonem.
—
Braciszku, kto to jest?
—
Od teraz jedna z nas. Jest takim
samym dzieckiem jak my.
—
Nie musisz się tłumaczyć –
syknęła na niego Mizu. – Jestem Mizu. Tyle wam powinno
wystarczyć.
—
Mizu? Mizu znaczy woda.
—
Skąd wiesz?
—
W bibliotece wszystko jest. Dużo
czytam. Daisuke nauczył mnie pisać i czytać.
Wkrótce
także inne dzieci wychodziły naprzeciw nim, chcąc się przywitać.
Już się nie bały, były po prostu ciekawe. Mizu przestraszyła
się, gdy poczuła jak obok niej przeszedł dziwny cień. Wzdrygnęła
się.
—
W porządku? – spytał
Daisuke.
—
Poczułam przez chwilkę, jakby
coś obok mnie przeszło. Coś jak cień. Ale to niemożliwe. Nie
wierzę w to!
—
Pewnie to Kuroi. Nie zwracaj na
niego uwagi. Zazwyczaj sprawdza czy dana osoba jest w porządku. Nie
lubi też obcych, więc zignoruj go.
—
Kuroi? – wyszeptała.
—
Kuroi, wyjdź i przywitaj się.
– Daisuke próbował być spokojny. – Nieładnie tak kazać
czekać damie.
Z
cienia wyłonił się chłopiec w ich wieku. Był zadbany, schludny i
szczupły. Miał na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi. Nie
posiadał prawego oka. Było ono zastąpione ogromną blizną. Lewe
oko miało kolor głębokiej czerni.
—
Nowa? – spytał Kuroi,
przyglądając się jej bardzo uważnie. – Nie pasujesz tu.
—
Kuroi! – krzyknęła
blondynka. – Nieładnie tak na samym początku!
—
Nie obchodzi mnie czy ładnie,
czy nie – syknął w stronę małej, aż ta przestraszyła się. –
Nie wtrącaj się.
—
Zostaw ją! – Mizu wyciągnęła
swoją broń w kształcie ogromnego kostura w stronę młodego
mężczyzny. – Jeśli ją tkniesz, zabiję cię.
—
Wy wszyscy byście chcieli się
pozabijać – wyszeptał, odsuwając się od małej. – Żałosne…
—
Typ spod ciemnej gwiazdy –
mruknęła Mizu, gdy już go nie było, ale chcąc nie chcąc
współczuła mu. Sama nie wiedziała, skąd się pojawiło to
uczucie.
Do
sali wbiegła niczym opętana dziewczynka o prostych, długich,
niebieskich włosach i czarnych oczach.
—
Daisuke, ty kretynie! Ile razy
mam ci mówić, że w bibliotece ma panować cisza?
—
Spokojnie, siostra. Wreszcie
jestem. Nie cieszysz się?
—
Cieszę. Słyszałam plotki, ale
to na szczęście okazało się nieprawdą. Tak bardzo się cieszę!
—
Ja też.
Rodzeństwo
po długiej rozłące, przytuliło się do siebie. Niebieskowłosa
dziewczyna spojrzała na Mizu.
—
Nowa?
—
Tak. Znalazłem ją zupełnie
przypadkowo i pomyślałem, że może się do czegoś przydać.
—
Niby do czego?
—
Odnalezienia naszej przeszłości.
—
Nie wydaje mi się interesującą
osobą, chociaż jakby tak się przyjrzeć… – Dziewczyna
zastanowiła się przez chwilkę. – Może by coś faktycznie z niej
było.
—
Było? – spytała
zaniepokojona Mizu i już miała sięgnąć po kostur, gdy podbiegła
do nich malutka Jane.
—
Proszę, przestańcie! Jak wy
się zachowujecie? Ludzie umierają, trwa wojna w najlepsze, a wy
jeszcze się kłócicie. Co by nasi rodzice powiedzieli? Mizu na
pewno nam pomoże. Ona nas potrzebuje.
—
Nie potrzebuję litości i was!
Dziewczyna
odwróciła się gwałtownie i skierowała w stronę wyjścia.
Okłamywała siebie samą. Było faktem, iż potrzebowała tych
wszystkich osób. Jane miała smutną minę. Nie chciała konfliktów.
Jako że była od zawsze osobą dobrą, uprzejmą i towarzyską,
postanowiła wszystko wyjaśnić, bo wiedziała, że również na tym
skorzysta.
Mizu
nagle się zatrzymała. Przed nią pojawił się Kuroi. Wpatrywali
się w siebie, a w bibliotece nastała cisza.
—
Naprawdę chcesz tak łatwo się
poddać? – zapytał, szydząc z niej. – Myślałem, że
będzie cię stać na więcej.
—
Chcesz się przekonać?
—
Już się przekonałem.
—
Niby jak?
—
Przyprowadziłaś Daisuke całego
i zdrowego.
—
Mizu!
Mała
Jane podeszła do dziewczyny i mocno przytuliła się do niej. Mizu
zdziwiła się. Dlaczego właśnie ją to wszystko spotyka? W co się
wpakowała? A mała wciąż do niej się przytula…
—
Nie opuszczaj nas. My też nie
znamy swojej przeszłości, bo Acnologia zamordowała naszych
rodziców, ale pragniemy zemsty. Tak! Chcemy ich pomścić, więc,
proszę, pomóż nam. Potrzebujemy twojej mocy!
—
Zresztą – odezwał znów się
Kuroi. – Gdybyś nawet jakoś wydostała się stąd i znów
wróciła, to byś nie przeżyła. Wszędzie są zabójcy, szpiedzy,
handlarze. Same najgorsze ścierwa.
—
Chcę coś wiedzieć.
—
Pytaj.
—
Co odkryliście, włamując się
do starej siedziby Rady?
—
Niewiele.
—
Czyli?
—
Wszystkie zapiski dotyczące
gildii zniknęły, tak jakby nigdy nie istniały, wiele książek
dotyczących magii, również zostało zniszczonych, a osoby,
które były w jakikolwiek sposób związane z przeszłością,
zostały zamordowane na oczach innych. Innymi słowy: czekała je
egzekucja.
—
To niemożliwe! Nie wierzę, że
nikt nie przeżył wojny! Musi istnieć jakaś osoba, która pamięta
tamte czasy!
—
Marne są szanse na odnalezienie
kogoś takiego.
—
A próbowaliście w ogóle?
—
Niby jak? Ledwo możemy kraść
żywność, wszędzie pilnują. Jest naprawdę ciężko.
Mizu
niepewnie nacisnęła klamkę. Mogła teraz wyruszyć w podróż
i szukać dalej ludzi.
—
Dokąd się wybierasz?!
Oszalałaś?! – warknął na nią Daisuke, który cały czas
słuchał rozmowy między nią a Kuroi’em. – Nie możesz!
—
Dlaczego nie?
—
W ciemnościach jest bardzo
niebezpiecznie – odpowiedział jej. – Tak łatwo chcesz się
pozbyć życia? – wysyczał w jej kierunku.
—
Nie chcę!
—
Głupia.
Kuroi
machnął ręką i odszedł w swoją stronę. Jane spojrzała na
zniecierpliwioną Mizu, którą mocno zabolała głowa. Znów na jej
czole pojawił się przedziwny znak. Dziewczyna syknęła z bólu,
a z nosa wyciekła stróżka krwi.
—
Co się stało? – spytała
Jane.
—
Nic takiego. Nie przejmuj się.
– Wytarła rękawem nos i strzepnęła na posadzkę krew.
Westchnęła.
Pamiętała, że tak miała, od kiedy tylko się urodziła. Nigdy nie
zastanawiała nad tym, dlaczego się tak dzieje.
Betowała:
Roszpuncia
Ps.
Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach.
Dzięki!