18 grudnia 2014

Rozdział 1 – Bo to pierwszego dnia smok rozpoczął Nową Erę.

Wreszcie powstał kolejny mój blog o Fairy Tail tak jak mówiłam już wcześniej, że będzie. Te opowiadanie będzie na pewno dłuższe niż na Gruvii. Dziękuję betowanie Roszpunci oraz Arfendes za wspaniały, piękny szablon.
Zapraszam do czytania pierwszego rozdziału.





Młoda dziewczyna przemierzała ruiny pewnego straconego miasta. Wyglądała na pewną siebie osiemnastolatkę i całkiem zadowoloną z życia. Omijała nowe, rozkładające się ciała i z trudem powstrzymała się od zwymiotowania na ziemię. Naprawdę. Co za odrażający zapach! Słyszała z oddali ciągłe wrzaski, jęki, szloch. Już przyzwyczaiła się do takich dźwięków. Podeszła do pełnej studni i spojrzała na swoje odbicie; jest całkiem ładna, ale kto na to patrzy w tych czasach? Dba o siebie tylko tyle. Dba doskonale o swoją figurę, resztę ciała, a najbardziej włosy przypominające chłodny granat. Zaś duże, błękitne oczy są otoczone wachlarzem gęstych, długich, lekko kręconych, czarnych jak smoła rzęs. Oczywiście oczyściła bladą twarz za pomocą wody, nie obchodziło jej to, że może być ona skażona. W tym świecie choroby nie mają większego znaczenia. Ludzie i tak giną bardzo szybko.
Od kiedy nauczyła się chodzić opiekowała się sobą sama, karmiła się, ubierała. Nikt nie bawił się z nią, nie rozmawiał, ani nie rozpieszczał jej. Swoją magię odkryła zupełnie przypadkowo, kiedy obroniła jakiegoś mężczyznę, który potem łaskawie jej podziękował, a następnie zniknął. Poczuła obrzydzenie, gdy przypadkowo połknęła wodę ze studni. Paskudny smak.
— Uważaj!
Znienacka poczuła jak ktoś odepchnął ją z naprzeciwka. Po kilku chwilach rozległ się kolejny wybuch, a po studni, z której piła, nie było śladu. Kolejna rzecz zniszczona. Dziewczyna spojrzała z nienawiścią w oczach na obcego osobnika. Nie znała go.
— Jejku! Mogłabyś chociaż troszeczkę uważać. Zachowujesz się jak jakieś dziecko.
Dziecko? Spojrzała na niego zdziwiona. Przecież sam wyglądał w tym dziwnym płaszczu jak dziecko.
— Mam na imię Daisuke. Miło mi cię poznać.
— Jestem Mizu.
— Dziwne masz imię. Naprawdę się tak nazywasz? Nie przejęzyczałaś się?
— Sam się przejęzyczyłeś, głąbie!
— Dobra, dobra. Chciałem sprawdzić twoją psychikę. Całkiem wytrzymała jest. Jaką masz magię?
— A co książkę piszesz?
— No tak się składa. Wiesz jak się zakończy ta cholerna era to wydam ją. Opisuję swoje przygody oraz historie ludzi, których na co dzień spotykam.
— Naprawdę? To jeszcze istnieje literatura na tym świecie?
— Tak. Nocuję w ostatniej bibliotece. Jest tam w miarę czysto, przyjemnie i nawet posiłki są, bo niedaleko jest magazyn z resztkami żywności. Czasami coś podkradnę. Jestem całkiem dobry w kradzieży.
— Jesteś złodziejem?! – krzyknęła zdziwiona Mizu.
Chłopak wyraźnie się zmieszał.
— Możesz być odrobinę ciszej? Jeszcze ktoś nas podsłucha i wszystko się wyda. Właściwie czego szukasz w tych ruinach? Tutaj nic nie pozostało.
— Szukam swojego przeznaczenia, tożsamości i rodziców.
— Nie masz ich? Moi podobno zginęli.
— Jak to?
— W wojnie z Acnologią. Miałem wtedy tylko roczek.
— Współczuję.
— Musimy dać radę. No to w końcu wygadasz się jaką masz magię?
— Magię wody.
— Wody?! Ona jest zakazana!
— Nie moja wina, że ją posiadam. Najprawdopodobniej mam po matce, a przynajmniej tak mówiła kobieta, która mnie znalazła.
— Będą cię ścigać. Jak złapią to zabiją bez wahania. W sumie nie powinienem z tobą rozmawiać, bo mnie jeszcze do więzienia wsadzą, a tam jest jeszcze gorzej, niż gdy rozpoczęła się Era.
— Mam zamiar przeżyć, a nie dać się złapać jakimś imbecylom.
— Masz cel?
— Tak. Odnajdę naszą przeszłość!
— A mogę z tobą? W sumie też bym chciał wiedzieć więcej o swojej rodzinie, a z moimi umiejętnościami to nie zginiesz. Przynajmniej nie tak łatwo.
— Dzięki za pocieszenie.
Mizu zastanowiła się przez chwilę. Jej magia jest zakazana, prawda? Co ona w takim razie powinna zrobić? Ukryć ją? Ale jak? Czy w ogóle się da? Wychodzi na to, że jest zakazanym dzieckiem. Dzieckiem, które nie powinno się narodzić, ale Daisuke również swoje przeżył jak sam wcześniej wspomniał. Walczył o przetrwanie, musiał nawet nauczyć się kraść, bo inaczej się nie dało. Współczuła mu, więc zgodzi się na jego propozycję.
— Dołączysz do mnie, ale pod jednym warunkiem – odezwała się w końcu. – Zbadamy te ruiny i zaprowadzisz mnie do ostatniej biblioteki.
— W porządku. Ale do biblioteki? Po co, jeśli mogę wiedzieć?
— Nauczę się nowej magii. I sądzę, że ty także powinieneś.
— Ja?! Dlaczego?! – wrzasnął.
— Bo ja ci tak rozkazuję jako szefowa.
— Tak. Szefowa od siedmiu boleści…
— Coś ty powiedział?!
— Nic, nic!
Na jego zaczepkę nic nie odpowiedziała. Westchnęła i usiadła na pobliskim kamieniu. Chmury stawały się coraz bardziej ciemnie, niedługo będzie noc, a oni muszą gdzieś się schować przed niebezpieczeństwem.
Siostro! Znalazłem coś.
Spojrzała na niego. Daisuke podszedł do martwych ciał i odsunął je, gdyż zorientował się, iż pod nimi jest wejście do piwnicy. Chłopak zdrapał za pomocą palców błoto z klamry i kopnął z całej siły w drzwi, które same się otworzyły. W powietrzu pachniało wilgocią, starymi książkami i tak jakby alkoholem.
— Wyczuwam tutaj żarcie – zażartował Daisuke. – Może mają też alkohol?
— Ty byś tylko żarł i chlał jak świnia.
— Dzięki.
— Nie ma za co.
— A co jeśli tam są myszy, szczury, albo inne potwory?
— Wtedy zabijesz je swoją magią.
— Nic nie muszę.
— To nie wchodzę.
Daisuke westchnął i ze zrezygnowaniem na twarzy, sam zszedł ostrożnie do piwnicy. Po chwili Mizu również dołączyła do niego, lądując mu prosto na plecach.
— Patrz jak idziesz, idiotko!
— To ty uważaj!
— Tu nie ma drogi. Popatrz się raczej na stertę tych ksiąg. Tu jest wiele ciekawych rzeczy.
Mizu zapaliła pochodnię. Światło rozproszyło półmrok. Faktycznie, było tu całkiem inaczej, porozwalane stoły, kufle do piwa, książki, ale także…
— Co to jest? To na pewno jest piwnica?
— Tak wnioskuję.
— Nie myśl lepiej.
Daisuke udawał obrażonego. Usiadł na krześle i nie odzywał się w ogóle.
— Zamierzasz się obrażać? Świetnie! Ledwo, co cię poznałam, a już robisz awantury!
— Nie robię. To ty na mnie naskoczyłaś! Myślisz, że ja nie chcę lepszego świata? Owszem, chcę. Chcę wiedzieć, dlaczego moi rodzice zginęli.
— Ja... – Mizu zrobiło się głupio. – Przepraszam…
— Nie przepraszaj. Przywykłem, ale wiesz co? Najsmutniejsze jest to, że nie pamiętam ich w ogóle tak jakby ich nie było, ale byli, bo przecież się narodziłem.
— Ten świat jest chory, a my musimy go uzdrowić – stwierdziła Mizu i przeszukiwała księgi. – Od dzisiaj to będzie nasza kryjówka.
— Zgłupiałaś?!
— A masz lepszą?! Nikt tutaj od kilkunastu lat nie mieszka! Tutaj będziemy bezpieczni!
— Niech ci będzie.
— Będę musiała zabezpieczyć dobrze zaklęciami obronnymi wejście do piwnicy. Byle kto nie może się dostać.
— O to nie musisz się martwić – wymruczał Daisuke. – Znam się na runach, więc ja to zrobię.
Mizu westchnęła i otworzyła prawą dłoń. Obserwowała zewnętrzną część swojego ciała poprzez rękę. Do kogo ona jest tak naprawdę podobna? Do mamy? Do taty? Pytanie czy oni w ogóle żyją? Tak bardzo chciałaby ich zobaczyć, przytulić, uśmiechnąć się do nich, a nie ciągle walczyć. Czy kiedykolwiek będzie dane im żyć w spokojnym, szczęśliwym świecie, w takim o jakim marzą, jakiego pragną? Za pomocą swojej magii wyczarowała wodę, wlała do kubków, które wcześniej wyczyściła tak jak parę innych rzeczy. Woda czekała na Daisuke.
— Wreszcie skończyłem. Nałożyłem runy obronne przed wrogami. O, widzę, że posiłek gotowy. Co prawda nie królewski, ale zawsze to coś.
— Nie marudź. Nie ma nic innego – skarciła go Mizu popijając wodę. – Dopóki nie znajdziemy ostatnich miast, nie będzie nam się lepiej żyło.
— Racja, racja.
Po chwili zajadał się chlebem, który mieli pod ręką. Daisuke niczym się nie przejmował. Dla niego liczyła się każda chwila, która mogła trwać naprawdę krótko.







Betowała: Roszpuncia
Szablon wykonała: Roszpuncia