30 stycznia 2016

Rozdział 12 —  Białe włosy chowające się za płatkami kwiatów.

Niby-rybie łuski na chwilę zniknęły, lecz następnego dnia powróciły. Mizu wściekała się z tego powodu, ale nie mówiła nikomu o swoim problemie, a w szczególności nie chciała powiedzieć ojcu. Widocznie tak miało być i już. Westchnęła, gdy założyła na siebie tunikę i ułożyła dokładnie swoją fryzurę: zwykły kok na środku głowy oraz nieco rozpuszczonych włosów. Nie cierpiała ich, gdyż sterczały na wszystkie strony, więc zawsze musiała coś wymyślić. Tak właśnie było najlepiej.
Wyszła z pokoju, a Hana pociągnęła ją za skraj tuniki.
— Uważaj, co robisz! – krzyknęła na nią Mizu. – Zwariowałaś?!
— Nie!
Machnęła tylko ręką na roztrzepaną dziewczynkę i zeszła na dół, do Gildii. Uśmiechnęła się wreszcie, widząc tam prawie wszystkich. Oczywiście ojciec kłócił się z Natsu, jak za dawnych czasów.
— O, Mizu! – zauważył ją Happy. – Wreszcie wstałaś. Myślałem, że będziesz spała całą wieczność zupełnie jak Natsu. To jego najlepsza obrona, jak również broń.
— Broń? – dziewczynka zdziwiła się, ale nie czekała na odpowiedź. Podeszła do drzwi wyjściowych budynku, zatrzymała się przy ich progu i wpatrywała w prawie pustą ulicę. Przez chwilę widziała młodego chłopaka o białych włosach i czarnych jak noc oczach. Wpatrywał się w nią, lekko otwierając usta. Miał na sobie czerwony szalik, który był jego znakiem rozpoznawczym. Wzruszyła się tym widokiem. Od teraz będzie myślała tylko o nim, to była ta jedyna chwila. Nawet w tych mrocznych czasach. Dlaczego nie zauważyła go do tej pory?
Biegiem ruszyła w jego stronę, dysząc przy tym ciężko. Upuściła kostur, całkiem o nim zapominając, gdyż obudziło się w niej nowe uczucie. Czuła się zupełnie jak wolny ptak, wypuszczony z klatki przez właściciela. Bardzo chciała zapytać chłopaka o imię.
— Przepraszam... – Mizu podeszła do niego niepewnie, wciąż wpatrując się w czarne oczęta, otoczone wachlarzem długich pięknych rzęs, wyglądających jak te, należące do sztucznej lalki, stworzonej dla małych dzieci. – Chyba twój szalik spadł na ziemię.
Dziewczyna podniosła zgubę i podała ją nieznajomemu, opuszczając spojrzenie. Przymknęła oczy. Młodzieniec przyjął swój szalik i podniósł jej głowę, chwytając za podbródek.
— Nie musisz się już lękać, Mizu Fullbuster... – wyszeptał. – Dziękuję – dodał, a po chwili pocałował ją delikatnie w czoło. Poczuła się tak, jakby otwierało się dla niej niebo. W powietrzu unosiły się płatki kwiatów. Nie chciała, ale pochłaniała ich zapach za pomocą nosa.
— Chciałam spytać jak masz na imię? Zauważyłam, że kręcisz się często obok Fairy Tail.
— Victor.
Nie musiał powtarzać. Odsunął się od niej.
— Skąd znasz moje imię? – zapytała Mizu, zdziwiona tym faktem, ale Victor nie odpowiedział. Sprawiła, iż na łagodnej twarzy młodzieńca, pojawiła się nić smutku.
— Przepraszam, jeśli uraziłam – zaczęła się dziwnie jąkać. – Nie chciałam.
— Nic się nie stało, Mizu Fullbuster.
— Mów mi Mizu! Proszę! – krzyknęła, bojąc się jego niechęci do jej osoby. – Czy spotkamy się ponownie?
— Jeżeli będziesz tego chciała...
— Chcę.
I po chwili zniknął jej z oczu. Nie miała pojęcia, dlaczego nieznajomy tak dziwnie na nią podziałał. Nie to, że się zakochała, ale młodzieniec zafascynował ją i była gotowa zrobić dla niego wszystko. Jednak Victora nie interesowała Mizu Fullbuster, a raczej moc tej dziewczyny i całe Fairy Tail. Był inny niż przypuszczano.

~*~

Ray, bo tak miał na nazwisko, odwiedził dziś jeszcze dwa groby. Stanął przy nich i rozważał. Nie musiał się oglądać, żeby wiedzieć, kto za nim stoi.
— Wiedziałam, że cię tu znajdę, Victorze – odezwała się kobieta w czarnym płaszczu, stojąca za jego plecami. – Często tu bywasz.
— Ophelia... – wyszeptał. – Jednak się pojawiłaś... Dlaczego?
— Ktoś musi się tobą opiekować, nieprawdaż?
— Nie chcę byś mnie pielęgnowała.
— Nie musisz chcieć, żebym to robiła. Wiesz, że Fairy Tail nie będzie miało swojego powrotu?
— Wiem o tym doskonale.
— Nie zbliżaj się więcej do Mizu Fullbuster – żachnęła się Ophelia. – Ta dziewczyna sprowadzi na ciebie nieszczęście. Co jej obiecałeś?
— Ona mnie nie interesuje – Victor próbował się bronić.
— To czemu pocałowałeś ją w czoło? – Zaśmiała się perfidnie z brata i objęła go ramionami od tyłu. – Myślisz, że ja nie znam twego serca? Jestem twoją siostrą oraz dobrym telepatą. Słyszę wszystkie myśli, łącznie z tymi, które są związane z Mizu. Pamiętaj jaką ważną mamy misję: musimy pomóc Zerefowi. To nasz obowiązek.
— Jesteś zepsuta do szpiku kości, Ophelio – stwierdził Victor. – Myślisz, że tylko zemstą wszystko załatwisz?
— Oczywiście, że tak. Jakbyś nie miał gdzie nocować, to czekam na ciebie w naszej rodzinnej willi.
— Nie wrócę tam.
— Bo?
— Zbyt dużo wspomnień drażniących me uczucia.
— Pamiętaj, iż liczy się Zeref, a nie błahostki.
— Uczucia nie są błahostkami. Sama o tym pamiętasz, prawda?
Ophelia odsunęła się od niego ostrożnie i usiadła na ławce obok. Posmutniała, przez co nie wydawała się już taka groźna. Opuszkami palców czesała swe białe włosy.
— Jeżeli będziemy słuchać tego, co nam mówią, cofniemy wszystko to, co przedtem rozpoczęliśmy, czyli masową egzekucję...
— To nasza wina.
— Tak chcieli. Co mieliśmy począć? – zaśmiała się Ophelia. – Myślisz, że oni się nami przejęli? Jesteśmy ich pieprzonymi marionetkami, a Demon Otchłani to był pikuś dla Mizu Fullbuster. Był słabiutki. Zaś ty, mój bracie – wyszeptała – masz niezwykłą magię i pamiętaj: liczy się nasze dobro, nikogo więcej. Nie odzywaj się więcej do tej dziewczyny.
— Nie muszę cię słuchać, Ophelio – zaczął – ale zrobię to, co do mnie należy, a ty jesteś taka sama jak nasz ojciec...
Dziewczyna wstała.
— Niektórzy myślą, że wojna minęła, ale to nieprawda. Jesteś Magiem Krwi. Przyjmij wreszcie to do swojej wiadomości i obudź w sobie tę cholerną moc! – to był wręcz rozkaz. – Chyba nie chcesz, aby coś stało się dzieciakom? Albo Mizu? Wiesz, że któraś z moich zabaweczek może ją uszkodzić, jeśli tylko rozkażę...
— Precz! – Victor rozgniewał się i próbował jedną z wodnych kul trafić w siostrę. – Wynoś się, szkarado!
— Niedługo zaczniesz mówić inaczej – wysyczała wściekle. – Już wkrótce. Kiedy Acnologia znów się przebudzi...
— Znajdę sposób, by ją uśpić. Na zawsze – powiedział Victor. – Nie będziesz wtedy taka cwana, siostro.
Ale Ophelia Ray już nie słuchała. Odeszła, a za nią ciągnął się czerwony jak krew płaszcz. Przybywała niczym ćma i zachowywała się jak ten owad.
Po policzkach Victora spłynęła jedna, maleńka łza. Nie mógł ciągle uciekać od przeszłości, bo teraz siedzi nad licznymi grobami członków Fairy Tail. Podszedł do jednego z nagrobków, strzepnął palcami odrobinę śniegu i przeczytał napis.

„Mirajane i Laxus Dreyar
Zginęli w dniu ślubu”

Więcej nic nie napisano. Wiedział dobrze, że powinien przyprowadzić tu Mizu i pokazać jej groby. Musiał coś z tym zrobić. Sumienie by go zagryzło na śmierć, a zdanie ojca w sumie go nie obchodziło. Nigdy nie przepadał za rodzicielem. Szczerze powiedziawszy, wolał matkę, była taka dobra... Viktor spojrzał na maleńkie groby, w których pochowano koty ze skrzydłami, będące zawsze ze Smoczymi Zabójcami.
Nie ma innego wyjścia. Musi pokazać im groby oraz wyznać całą prawdę. Jest im to winny.

~*~

Victor Ray zmierzał ku odnowionemu budynkowi, w którym od wieków istniała Gildia Fairy Tail. Był pewny siebie oraz tego, że chce wyjawić magom prawdę. Gdy otworzył drzwi, ujrzał jacy są szczęśliwi, bo mają siebie. Szkoda, że musi ten spokój zniszczyć.
Kiedy się pojawił, wszyscy spojrzeli na niego.
— Znam tę gębę – odezwał się Gajeel. – Pochodzi z rodziny Ray! – warknął i już był gotowy do ataku.
— Nie przyszedłem, aby znów rozpocząć wojnę – powiedział spokojnie. – Pozwólcie, że wam coś wyjaśnię, chociaż wiem, że większość z was mnie nienawidzi. Na początek: to nie ja wydałem rozkaz polowania na magów.
— A kto?!
— Mój ojciec, czyli Corneliusz Ray.
— Po co przyszedłeś?
— Chcę wam pokazać groby dawnych członków Fairy Tail. Niektóre z nich są puste, bo ciał nie odnaleziono, ale myślę, że ta informacja będzie wam przydatna, aby znów spotkać się z bliskimi. Chociaż na chwilę.
Wszyscy obecni w budynku zamarli, oszołomieni tym, co usłyszeli. Przeżyli niemały szok, bo jakim cudem do tej pory zachowały się jakiekolwiek groby członków Fairy Tail i innych gildii? Ktoś bronił ich bliskich po śmierci? Niemożliwe...
— Wierzę w przebudzenie waszej oraz innych gildii – zaczął Victor. – Właśnie dlatego przyszedłem, by opowiedzieć wszystko od czego to się zaczęło. Myślę, że należą się wam wyjaśnienia, chociaż wielu osobom będzie zależeć, by zniszczyć odnowione Fairy Tail...
— Jeżeli pojawi się nowy wróg – przerwał mu Natsu – zniszczymy go, ale chętnie wysłuchamy, co masz do powiedzenia, morderco – syknął.
Dragneel pamiętał Victora, w którego twarz wpatrywał się. Ten białowłosy chłopak, śmiał mu się prosto w oczy. Smoczy Zabójca był wtedy wściekły, bo nie mógł mu przywalić w gębę i obronić ukochanych osób. Do tej pory słyszał ten śmiech w koszmarach, jak również płacz przyjaciół.
— Natsu – wyszeptał Victor. – Wiem, że masz do mnie żal, ale wiem, gdzie są groby członków Fairy Tail. Nie proszę was o zaufanie, ale o chwilę czasu.
— Jak śmiesz?! – warknął zirytowany Salamander.
Lucy powstrzymała go od zaatakowania maga.
— Natsu, proszę, pozwólmy mu – powiedziała spokojnie. – Zróbmy to dla naszych przyjaciół.
— Zaprowadź nas na groby, a potem zniknij – postanowił Dragneel, a Gray i reszta przytaknęli jego słowom.
— Z przyjemnością, Fairy Tail – to nie zabrzmiało jak złośliwość ze strony Victora, a raczej jak zwyczajna pomoc. Tak bardzo chciał odzyskać dawne sumienie oraz więcej nie popełniać grzechów, bo nawet, gdyby mógł, to i tak nie cofnie tych „pierwszych”, które zaistniały za sprawą jego ojca.
Wszyscy szli za chłopakiem w milczeniu i zastanawiali się nad tym, jak to się mogło stać? Tak bardzo się bali, że Acnologia powróci. Cóż może być gorszego od potęgi smoka?
— Śnieg... – zauważyła Mizu, gdy biały płatek spadł na jej nos. – Tak dziwnie mi coś przypomina, lecz nie mogę stwierdzić co.
— Być może wkrótce coś sobie przypomnisz. – Uśmiechnął się Gray. – Niedługo spotkasz się z matką.
Miało być to pocieszne, ale wypadło słabo.
Victor nie spojrzał ani razu na Mizu, a ona poczuła jedynie smutek, bo chciała choć przez chwilę z nim porozmawiać, posłuchać jego cudownego głosu.
Nagle wszyscy się zatrzymali, a ich oczom ukazały się groby.




Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!

3 stycznia 2016

Rozdział 11 - Nauka Życia


Witam. Miałam pewne załamanie nerwowe i parę problemów więcej, ale na szczęście minęło dlatego mogę dodać spokojnie następny rozdział. W tym rozdziale będzie dużo wyjaśnień między innymi dlaczego Mizu ma na czole dziwny znak przedstawiający kropelkę. Dowiemy się także dlaczego Juvia oddała życia za swoje dziecko, a nie postąpiła całkiem inaczej. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Kolejny rozdział już się tworzy czyli dwunasty.
Miłego czytania życzę :)

~*~

— Jak to, mam córkę? – Gray zdziwił się, gdy ubierał odzienie podarowane mu przez Natsu.
Gajeel westchnął. Od zawsze myślał, że Gray to kretyn i miał poniekąd rację.
— Mizu przeżyła. Wychowała ją pewna dziewczyna z dawnej gildii Lamia Scale. Podobno poznała Juvię, gdy była na misji razem z tobą dawno temu, zanim rozpętała się wojna.
— Taka o intensywnie rudych włosach?
— Dokładnie!
— A więc Annie się nią zaopiekowała – wyszeptał Gray. – Zrobiła co do niej należało.
— Annie?!
— Tak. Nasza znajoma z Lamia Scale. Poznaliśmy się zupełnie przypadkowo, tak jak sami wspominaliście.
— Dlaczego się zgodziła na takie coś? – palnął Natsu.
— Ponieważ uważała to za słuszne – stwierdził czarnowłosy. – Nie mieliśmy wtedy wyboru, Natsu. Sam doskonale o tym pamiętasz.
— No tak.
— Wiecie co? – zaczął Gajeel. – Zamiast pieprzyć, to wracajmy do domu. Dzieciaki na nas czekają.
Gray po raz pierwszy od paru lat uśmiechnął się szczerze. Był szczęśliwy. W jego sercu nie panował ani chłód, ani ciemność. Szkoda tylko, że zrozumiał to tak późno. Gdy stracił Juvię…

~*~

— Patrzcie! – Hana zawołała głośno. – Drzwi od gildii się otwierają!
Pomachała rękami, gdy ujrzała Natsu i dwóch pozostałych. Inne dzieci również podeszły do nich, chcąc się przywitać.
— Wróciliśmy! – Uśmiechnął się Natsu. – Macie żarełko, dzieciaki?!
— Jak zawsze myśli tylko o żarciu – warknęła nieprzyjemnie Erica, przygotowując posiłki.
Daisuke i Loretta przytuliły się mocno do ojca. Chcieliby tą chwilę zatrzymać jak najdłużej.
— Ojcze… – głos Daisuke załamał się. – Zawiodłem.
— Nie zawiodłeś. – Gajeel przytulił mocno syna. Nie mógł się nadziwić, że odzyskał to, co niedawno stracił. Przez tułaczkę wiele zapomniał, ale niektórych pięknych wspomnień nie chciał stracić.
— Jesteś taka podobna do Levy. – Uśmiechnął się łagodnie do Loretty.
Tymczasem Gray rozejrzał się po gildii. Odbudowali tutaj naprawdę wiele, starali się by panował ład i porządek. Wszyscy wydawali się być szczęśliwi, pomimo tego, co stracili poprzez smoczą siłę. Rozpoznał Lucy oraz jej córkę, jak i parę innych dzieciaków. Wiedział, które są czyje, lecz nie widział własnego.
— Tata? – po gildii rozległ się stanowczy, ale spokojny głos należący do Mizu. Gray odwrócił się gwałtownie i spojrzał na córkę. Miała oczy po matce. To na pewno jego latorośl. Był pewien, bo Juvia nigdy by go nie zdradziła. Zawsze uważała go za swojego Gray–samę.
— Mizu… – wyszeptał.
Wyglądała zupełnie inaczej, niż na początku całej opowieści: miała na sobie niezbyt długą, prostą tunikę w kolorze białym. Nosiła także przeróżne błyskotki, które ślicznie się świeciły, ale niezbyt przesadnie. Gray zauważył, że posiadała kostur, który kiedyś zdobył podczas misji. Dokładnie go pamiętał, a dzięki swojej spostrzegawczości, zauważył dziwne, rybie łuski na ciele dziecka. Podszedł do córki i przez chwilę wpatrywał się w jej twarz, aż w końcu opuszkami palców jej dotknął. Wyczuł moc Juvii.
— Wróciłem.
Mizu po chwili przytuliła się mocno do rodziciela. Znak intensywnie zabłyszczał. Gray zauważył, że Natsu wesoło bawi się z gromadką innych dzieci, które bardzo go polubiły. Obiecał im, że opowie wszystko jak było.
— Witaj w domu, tato – odpowiedziała wreszcie Mizu.
— Mizu! Mizu–san, twoje ciało – zawołała Jane, gdy Mizu zaczęła się niesamowite błyszczeć, zupełnie jak kryształ.
Dziewczyna momentalnie odwróciła się od ojca i stanęła jak wryta. Resztki magii Demona Otchłani zostały usunięte przez rodzicielską miłość. Rybie łuski zniknęły, tak jak liczne blizny zdobyte w walce. Mizu w tej chwili zrozumiała, co jest najważniejsze w życiu: wierność, miłość i przyjaźń.
Znienacka znak na czole dziewczęcia zaczął znikać, a przed nimi pojawiła się dziwna postać błękitnowłosej kobiety, ubranej w granatową sukienkę. Wszyscy wpatrywali się w to całe zdarzenie.
— Juvia? – zdziwiła się Lucy. – Przecież to niemożliwe…
— Znam tą magię! – krzyknęła Jane. – To Magia Poświęcenia!
— Juvia cieszy się, że was wszystkich widzi, kochani. – Kobieta nie ukrywała szczęścia. – Niestety, panienka Lucy ma rację. To niemożliwe, aby Juvia żyła. Jej ciało jest zniszczone, a tą ostatnią wiadomość przechowała w pamięci córki za pomocą Magii Poświęcenia. Juvia jest projekcją własnej magii, więc proszę, kochani, posłuchajcie tego, co ma do powiedzenia.
Lucy posmutniała. Miała nadzieję, że przyjaciółka jednak żyje. Gray próbował przytulić ukochaną, ale bez skutku.
— Smok Acnologia nie został unicestwiony – zaczęła mówić. – Juvia widziała serce smoka „oblane” nienawiścią do całego świata. Pragnie go teraz zniszczyć, bo przedtem Zeref go powstrzymywał. Prawdopodobnie szykuje następny atak na Fiore, więc proszę, kochani, szykujcie się do boju! Czas odzyskać utracone szczęście.
— Mama... – wyjęczała Mizu, wreszcie odzyskując do końca przytomność.
Juvia spojrzała na córkę.
— Gdyby tylko Juvia mogła cię przytulić… Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuje… Jest tylko projekcją magiczną stworzoną przez magię. Mizu, Juvia tak bardzo cię skrzywdziła… Juvia tak bardzo przeprasza!
— W porządku, mamo – Mizu uśmiechnęła się. – Jest dobrze. Nie mam żalu do ciebie.
— Juvia zawsze będzie przy tobie. – Sztuczna ręka kobiety próbowała dotknąć policzka córki. – Ten znak również. Lucy nie okłamała cię mówiąc, że woda znaczy „życie”. Miała rację. Juvia chciałaby ci tyle rzeczy powiedzieć, a okrada cię z mocy magicznej. Chciałaby ci tyle zakątków świata pokazać… Ale pamiętaj: masz dobrze postępować z ludźmi, być miłą i uprzejmą, nigdy nie tracić wiary w siebie i kochać przede wszystkim życie. I gotuj dobrze, bo wtedy znajdziesz sobie męża. Juvia wie co mówi! Wyczekujcie za dwa miesiące pięciu czerwonych księżyców, które zwiastują krew. Przygotujcie się do prawdziwej walki, przyjaciele. Wy, którzy przeżyliście. Nie tylko wy przetrwaliście wojnę. Są inni magowie, nie tylko z naszej gildii. Macie czas na ich odszukanie. Wyczekujcie księżyców…
— Księżyców? – spytała się zdziwiona Lucy.
— Wyczekujcie księżyców – powtarzała projekcja Juvii. – Księżyców…
W tej chwili zniknęła im z oczu już na zawsze.
— Mama! – krzyknęła Mizu próbując złapać już dawno nieżyjącą maginię wody.
Juvia rozpłynęła się w powietrzu. Wszyscy posmutnieli, bo przez chwilkę myśleli, iż znów powrócili do „swoich” czasów.
Na czole Mizu pojawiła się magiczna kropelka. Dziewczynka westchnęła, a po jej policzkach spłynęły łzy. Gray przytulił córkę.
— Juvia wiedziała co robi – mówił, próbując uspokoić Mizu. – Już wcześniej wiedziałem o tym, że chce tak postąpić. Byłem temu przeciwny, ale ona… Uparła się… Nauczyła się tej przeklętej magii…
— Jest dobrze, tato – uśmiechnęła się Mizu i wytarła dłonią spływające łzy.




Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!

Szablon wykonała: Roszpuncia