25 stycznia 2015

Rozdział 3 – Ostatnia biblioteka.

Jeszcze nie tak dawno dodawałam nowy rozdział na tym blogu, a już chcę dodać kolejny. No cóż... Chyba przez to, że mam dzisiaj dość dobry humor i dlatego go dodaję. Słyszeliście nowy opening w anime? Nie wiem jak wam, ale mi się bardzo podoba ^^'' Zaś ending nie bardzo mi podpadł... słaby... Tytuł openingu to: Break Out, a następnego rozdziału nie spodziewajcie się tak szybko...



— Odkąd rozpoczęliśmy znów swoją podróż, ani razu się nie odezwałeś. Co się stało? – spytała pewnego południa Mizu, idąc przed siebie. Pogoda im sprzyjała, nie padało, było bezwietrznie i ogółem spokojnie, jedynie nieco chłodno. No tak, powoli zbliżała się zima. Według Mizu była najgorszą porą roku i osobiście jej nie cierpiała, zbyt wiele smutnych wspomnień miała z nią związanych. Takich, które chciałaby wymazać z pamięci raz na zawsze. Daisuke od samego ranka był jakiś inny, zadumany, milczący i właśnie dlatego ją to denerwowało. Nie lubiła takich milczących typków, a jednego takiego poznała.
— Odezwij się, do cholery! – krzyknęła.
— Spokojnie – powiedział wreszcie. – Co się tak denerwujesz? Powinnaś być szczęśliwa, bo jeszcze parę kroków i przed nami ukaże się biblioteka.
— Jak to?!
— Nie drzyj się tak, bo obudzisz nawet umarlaka. Spokojnie, spokojnie.
I wreszcie ujrzeli wielki majestat owej biblioteki. Wyglądała wręcz tragicznie, ale trzymała się jeszcze. Co prawda, co jakiś czas odpadały kamienie z murów, ale najważniejsze, że stała. Mizu bez wahania weszła do pomieszczenia, w którym panował półmrok.
— Możecie wyjść – odezwał się Daisuke, zamykając za sobą drzwi. – Wróciłem.
Mizu zastanawiała się, do kogo mówił. Może całkiem zwariował? Jednak na odpowiedź nie musiała czekać długo, gdyż z cienia wychodziły dzieci. Spojrzała na nie, prezentowały się całkiem schludnie, choć skromnie. Były w różnym wieku, ale każde przeszło swoje. Wojna z Acnologią zniszczyła im przyszłość oraz teraźniejszą psychikę. Niektóre z nich przez to wszystko nie potrafiły mówić, a więc jak będą się bronić? Co z ich magią? Czy posiadają ją w ogóle?
— Niektóre z nich są chore – powiedział Daisuke. – Nie mogą mówić, bo rodzice nie zdążyli ich nauczyć. Opiekujemy się sobą nawzajem.
— Wreszcie wróciłeś!
Mizu usłyszała delikatny kobiecy głos. Spojrzała na dziewczynkę o niebieskich oczach i z uroczym rumieńcem na twarzy. W rączkach trzymała brudną, szmacianą lalkę z kocim ogonem.
— Braciszku, kto to jest?
— Od teraz jedna z nas. Jest takim samym dzieckiem jak my.
— Nie musisz się tłumaczyć – syknęła na niego Mizu. – Jestem Mizu. Tyle wam powinno wystarczyć.
— Mizu? Mizu znaczy woda.
— Skąd wiesz?
— W bibliotece wszystko jest. Dużo czytam. Daisuke nauczył mnie pisać i czytać.
Wkrótce także inne dzieci wychodziły naprzeciw nim, chcąc się przywitać. Już się nie bały, były po prostu ciekawe. Mizu przestraszyła się, gdy poczuła jak obok niej przeszedł dziwny cień. Wzdrygnęła się.
— W porządku? – spytał Daisuke.
— Poczułam przez chwilkę, jakby coś obok mnie przeszło. Coś jak cień. Ale to niemożliwe. Nie wierzę w to!
— Pewnie to Kuroi. Nie zwracaj na niego uwagi. Zazwyczaj sprawdza czy dana osoba jest w porządku. Nie lubi też obcych, więc zignoruj go.
— Kuroi? – wyszeptała.
— Kuroi, wyjdź i przywitaj się. – Daisuke próbował być spokojny. – Nieładnie tak kazać czekać damie.
Z cienia wyłonił się chłopiec w ich wieku. Był zadbany, schludny i szczupły. Miał na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi. Nie posiadał prawego oka. Było ono zastąpione ogromną blizną. Lewe oko miało kolor głębokiej czerni.
— Nowa? – spytał Kuroi, przyglądając się jej bardzo uważnie. – Nie pasujesz tu.
— Kuroi! – krzyknęła blondynka. – Nieładnie tak na samym początku!
— Nie obchodzi mnie czy ładnie, czy nie – syknął w stronę małej, aż ta przestraszyła się. – Nie wtrącaj się.
— Zostaw ją! – Mizu wyciągnęła swoją broń w kształcie ogromnego kostura w stronę młodego mężczyzny. – Jeśli ją tkniesz, zabiję cię.
— Wy wszyscy byście chcieli się pozabijać – wyszeptał, odsuwając się od małej. – Żałosne…
— Typ spod ciemnej gwiazdy – mruknęła Mizu, gdy już go nie było, ale chcąc nie chcąc współczuła mu. Sama nie wiedziała, skąd się pojawiło to uczucie.
Do sali wbiegła niczym opętana dziewczynka o prostych, długich, niebieskich włosach i czarnych oczach.
— Daisuke, ty kretynie! Ile razy mam ci mówić, że w bibliotece ma panować cisza?
— Spokojnie, siostra. Wreszcie jestem. Nie cieszysz się?
— Cieszę. Słyszałam plotki, ale to na szczęście okazało się nieprawdą. Tak bardzo się cieszę!
— Ja też.
Rodzeństwo po długiej rozłące, przytuliło się do siebie. Niebieskowłosa dziewczyna spojrzała na Mizu.
— Nowa?
— Tak. Znalazłem ją zupełnie przypadkowo i pomyślałem, że może się do czegoś przydać.
— Niby do czego?
— Odnalezienia naszej przeszłości.
— Nie wydaje mi się interesującą osobą, chociaż jakby tak się przyjrzeć… – Dziewczyna zastanowiła się przez chwilkę. – Może by coś faktycznie z niej było.
— Było? – spytała zaniepokojona Mizu i już miała sięgnąć po kostur, gdy podbiegła do nich malutka Jane.
— Proszę, przestańcie! Jak wy się zachowujecie? Ludzie umierają, trwa wojna w najlepsze, a wy jeszcze się kłócicie. Co by nasi rodzice powiedzieli? Mizu na pewno nam pomoże. Ona nas potrzebuje.
— Nie potrzebuję litości i was!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i skierowała w stronę wyjścia. Okłamywała siebie samą. Było faktem, iż potrzebowała tych wszystkich osób. Jane miała smutną minę. Nie chciała konfliktów. Jako że była od zawsze osobą dobrą, uprzejmą i towarzyską, postanowiła wszystko wyjaśnić, bo wiedziała, że również na tym skorzysta.
Mizu nagle się zatrzymała. Przed nią pojawił się Kuroi. Wpatrywali się w siebie, a w bibliotece nastała cisza.
— Naprawdę chcesz tak łatwo się poddać? – zapytał, szydząc z niej. – Myślałem, że będzie cię stać na więcej.
— Chcesz się przekonać?
— Już się przekonałem.
— Niby jak?
— Przyprowadziłaś Daisuke całego i zdrowego.
— Mizu!
Mała Jane podeszła do dziewczyny i mocno przytuliła się do niej. Mizu zdziwiła się. Dlaczego właśnie ją to wszystko spotyka? W co się wpakowała? A mała wciąż do niej się przytula…
— Nie opuszczaj nas. My też nie znamy swojej przeszłości, bo Acnologia zamordowała naszych rodziców, ale pragniemy zemsty. Tak! Chcemy ich pomścić, więc, proszę, pomóż nam. Potrzebujemy twojej mocy!
— Zresztą – odezwał znów się Kuroi. – Gdybyś nawet jakoś wydostała się stąd i znów wróciła, to byś nie przeżyła. Wszędzie są zabójcy, szpiedzy, handlarze. Same najgorsze ścierwa.
— Chcę coś wiedzieć.
— Pytaj.
— Co odkryliście, włamując się do starej siedziby Rady?
— Niewiele.
— Czyli?
— Wszystkie zapiski dotyczące gildii zniknęły, tak jakby nigdy nie istniały, wiele książek dotyczących magii, również zostało zniszczonych, a osoby, które były w jakikolwiek sposób związane z przeszłością, zostały zamordowane na oczach innych. Innymi słowy: czekała je egzekucja.
— To niemożliwe! Nie wierzę, że nikt nie przeżył wojny! Musi istnieć jakaś osoba, która pamięta tamte czasy!
— Marne są szanse na odnalezienie kogoś takiego.
— A próbowaliście w ogóle?
— Niby jak? Ledwo możemy kraść żywność, wszędzie pilnują. Jest naprawdę ciężko.
Mizu niepewnie nacisnęła klamkę. Mogła teraz wyruszyć w podróż i szukać dalej ludzi.
— Dokąd się wybierasz?! Oszalałaś?! – warknął na nią Daisuke, który cały czas słuchał rozmowy między nią a Kuroi’em. – Nie możesz!
— Dlaczego nie?
— W ciemnościach jest bardzo niebezpiecznie – odpowiedział jej. – Tak łatwo chcesz się pozbyć życia? – wysyczał w jej kierunku.
— Nie chcę!
— Głupia.
Kuroi machnął ręką i odszedł w swoją stronę. Jane spojrzała na zniecierpliwioną Mizu, którą mocno zabolała głowa. Znów na jej czole pojawił się przedziwny znak. Dziewczyna syknęła z bólu, a z nosa wyciekła stróżka krwi.
— Co się stało? – spytała Jane.
— Nic takiego. Nie przejmuj się. – Wytarła rękawem nos i strzepnęła na posadzkę krew.
Westchnęła. Pamiętała, że tak miała, od kiedy tylko się urodziła. Nigdy nie zastanawiała nad tym, dlaczego się tak dzieje.






Betowała: Roszpuncia


Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!

19 stycznia 2015

Rozdział 2 – Pierwszy ślad przeszłości.

Właśnie wczoraj moja beta wysłała mi poprawione rozdziały Smoczej Ery za co jestem jej niezwykle wdzięczna i serdecznie dziękuję. Postanowiłam, że dzisiaj dodam drugi rozdział, a nie będę z tym wcale czekać. Myślę, że wyszedł mi całkiem dobrze i oczywiście trochę dłuższy.
Miłego czytania :)
~
Mizu wstała wcześniej od Daisuke, który jeszcze spał jak dziecko. Ona, zamiast poczekać, zostawiła go w tyle chcąc przeszukać ową „piwnicę”, jak ją nazwał wcześniej jegomość. Idealny czas, aby samemu pomyśleć oraz wszystko dokładnie sprawdzić. Na razie na zewnątrz jest spokój, żadnych huków ani ludzkich odgłosów. Ucieszyła się tym bardzo. Niosła pochodnię i spokojnie szła przed siebie. Odnosiła dziwne wrażenie, że już tutaj kiedyś była, a raczej, że jest z tym miejscem związana. Szkoda tylko, że za niedługo będzie musiała się ewakuować i odejść stąd dla własnego oraz Daisuke dobra. Gdy tak szła, natknęła się na przedziwną książkę z rysunkami. Niektóre były specjalne wytargane. Co się musiało stać, aby ktoś zrobił coś tak okropnego? Dziewczyna delikatnie dmuchnęła na książkę, by kurz odleciał w niepamięć. Zobaczyła tam uśmiechniętą białowłosą dziewczynę oraz kobietę w ciężkiej zbroi – były szczęśliwe. Następne strony były puste. Przez ciało Mizu przeszedł zimny, niepokojący dreszcz. Nagle ujrzała blondynkę trzymającą w dłoni legendarny złoty klucz, o którym na co dzień się nie mówi. Czerwona ciecz na rysunku musi być zakrzepłą krwią. Czyżby należała do niej? Ale dlaczego ktoś chciał się jej pozbyć? Co się tutaj stało? Gdzie jest reszta kartek?
— Ej, siostra! – znienacka odezwał się zaspany Daisuke, przecierając oczy co jakiś czas pięscią. – Mogłaś mnie obudzić.

— A ty nie musisz krzyczeć. Zachowujesz się jak dziecko

.— Co tam masz ciekawego? Znalazłaś coś?

— Dziwną księgę z rysunkami. Chyba to do kogoś należało.
— Należało? Znaczy, że ktoś tutaj był przed nami?

— A jak myślisz, głąbie? – warknęła Mizu, wciąż wpatrując się w blondynkę na fotografii. – Kim ona jest? Co ci zrobili? – zadała pytanie obrazkowi. – Już wiem! Weźmiemy to sobie.

— Że co?! Zwariowałaś!
— Nie. Myślę, że to jakiś znak. W końcu to znaleźliśmy.— Szkoda, że tak nie powiedziałaś o mnie. – Chłopaczek zarumienił się, gdy przypomniało mu się pierwsze spotkanie z Mizu. Co prawda nie było kolorowo, ale zawsze to coś. Bądź co bądź, pierwsza randka zaliczona.

— Wiesz, tak myślałem… – zaczął. – Może byśmy się rozmnożyli? – Wyszczerzył się z wielką nadzieją. – Ja jestem mądry, a ty urocza. Stanowilibyśmy śliczną, idealną wręcz parę. Co prawda, nie znamy się jeszcze dobrze, ale jest na to czas. Wiesz Mizu, dużo myślałem o… – Daisuke w tej chwili przerwał swe przemówienie, bo zorientował się, że Mizu zniknęła. Olała go. Zaczerwienił się z ogromnej złości, jaka w nim zapanowała.
— Każda kobieta to zdecydowanie nieszczęście, a ślub to tragedia.
— Zamiast głupoty opowiadać to mógłbyś poszukać pożywienia, albo zająć się czym innym. Swoją drogą: zmieniłam zdanie. Gdy przeszukamy to miejsce, pójdziemy do biblioteki. Do tego miasta jeszcze wrócimy.
— Jesteś strasznie nieszczęśliwą… znaczy zmienną kobietą! Może jednak cię przytulę? Zrobi ci się cieplej na serduszku! – Zaśmiał się.— Kretyn.
Dla niej była to ważna misja, którą musiała cało i zdrowo przejść. Nie w głowie były jej głupie miłostki. Jeszcze nie czas. Nie odczuwała takiej potrzeby. Pakowała rzeczy potrzebne na dalszą podróż. Jej torba podróżna okazała się wręcz niezbędna.
— Wybieramy się dokądś? – zapytał Daisuke.— A jak myślisz? Dokąd mnie miałeś zaprowadzić?— Do ostatniej biblioteki.— Brawo! Wreszcie zaczynasz myśleć.— No widzisz, a jednak coś potrafię. Zbieramy się.
— Jak to?! Już?— Im wcześniej tym lepiej. Mniej niebezpieczeństw po drodze.
Daisuke uśmiechnął się spokojnie. Podziwiał Mizu, bo miała łeb na karku, dążyła do swojego celu i myślała nie tylko o sobie, jak to robi większość osób. Z przyjemnością zaprowadzi ją do ostatniej biblioteki oraz przedstawi innym zakazanym dzieciom. Tak. Są inni. Nie tylko ona, ale o tym dowie się później. Będzie miała całkiem miłą niespodziankę. Chyba.Wyszli z kryjówki zostawiając wszystko jak było przedtem, a Daisuke nałożył zaklęcie ochronne. Nie chcieli, by ktokolwiek coś stąd wziął, czy dotykał bez ich zgody. Czuli, że to miejsce należy tylko do nich. Przez prawie całą drogę nie odzywali się do siebie, byli zapatrzeni we własny świat i w swoje marzenia. Wracali także do przeszłości, która powoli znikała, zatracała się w odmętach niesprawiedliwości oraz nicości, którą stworzyła Acnologia pozostawiwszy po sobie piętno na nich wszystkich. Piętno, które pozostanie do końca życia. Nie wiadomo, co im przyniesie kolejny dzień, czy wrócą bezpiecznie, czy przeżyją, ale chcieliby przybyć w miejsce, w którym właśnie się poznali. Gdy nastał wieczór i byli z dala od tamtego miasta. Mizu rozkazała rozbić obóz oraz rozpalić ognisko, aby odstraszyć groźne stwory. Kto wie, co się czai w tych krzakach? Nigdy nic nie wiadomo. Daisuke rozpalił ognisko i przygotował posiłek.

— Mizu! Jedzenie! Mizu!
— Już idę. Nie dasz mi się nawet wykąpać – wymruczała mocząc się w źródełku nieopodal. Woda była bardzo przyjemna i ciepła. Chciała spokojnie przemyśleć parę spraw, ale doskonale słyszała wołanie Daisuke. Westchnęła i wyszła z ciepłej wody. Zwykłe, proste, mokre, czarne włosy opadły bezwładnie na czoło, zostawiając po sobie strugi wody, która spływała po twarzy dziewczyny. Założyła swoje codzienne ubranie i ruszyła w kierunku ogniska.
— Jestem – odezwała się. Daisuke spojrzał na nią i zaczerwienił się bardzo mocno; uderzyła go fala gorąca, nagłego miłosnego uścisku z góry i nie mógł tego dusić dalej, chociaż wiedział, że nic z tego nie będzie. Mógł ją kochać potajemnie. Nie potrafił inaczej. Mizu jest czymś więcej niż dziewczyną od misji, od wielkich planów na skrawkach przyszłości. Tańczyła wręcz na nich. Widział to teraz, wyobrażał każdy kawałek jej boskiego ciała. Dla niego było boskie.
— Na co się tak gapisz?! – syknęła i usiadła na kamieniu. Jej błękitne oczy wpatrzone były w iskierki ognia, które kochały się podczas pełni księżyca. Mizu nie potrafiła tego dostrzec.
Podał jej naczynie z pożywieniem. Od razu wzięła się za jego spożycie. Jadła powoli i dokładnie przeżuwała każdy kęs.
— Mizu… – wyszeptał do dziewczyny, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. – Chciałbym o czymś z tobą bardzo poważnie porozmawiać. Czuję, że muszę coś wyjaśnić.

— Słucham.— Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. Owszem, jestem poniekąd złodziejem, ale nie robię tego z własnego wyboru. Musiałem tak postąpić. Dla dobra innych dzieci, które same się wychowywały. Bez mojej pomocy nie przeżyłyby ani dnia dłużej. Ja uciekłem…Mizu odskoczyła od niego niczym oparzona, upuszczając miskę z resztkami jedzenia na ziemię.

— Jak to?! Kim ty jesteś, u diabła?!— Uciekinierem i tak naprawdę nazywam się Daisuke Redfox. Bronię pozostałości po magach. Nie wiem, czy mnie znienawidzisz, ale jeśli mnie zaatakujesz, nie zawaham się cię zabić, pomimo tego, że zyskałaś mój szacunek.— Szacunek?
— Tak. Podziwiam cię za odwagę.— Redfox… – zastanowiła się. – Ja słyszałam już to nazwisko.— Możliwe. W całym kraju mnie poszukują.
— Co takiego uczyniłeś?
— Próbowałem włamać się do starej siedziby Rady Magicznej. Potrzebowałem niezbędnych informacji, ale strażnicy usiłowali mnie zabić. Uprzedziłem ich zamiary. Nie powiem, że żałuję, bo to nieprawda, gdyż byli złymi ludźmi. Chciałem ich zlikwidować.
Mizu westchnęła. Co ma teraz zrobić? Odejść i zostawić go? To niemożliwe. On jest jej potrzebny. Ten cholerny morderca jest potrzebny.

— Pewnie mnie teraz nienawidzisz. Rozumiem. Większość osób darzy mnie tym uczuciem, ale nie będę tłumaczyć się ze swojego postępowania. Mam cel i dążę do niego. Potrzebują mnie także inni. Ja mam dla kogo żyć i dlatego nie daję się zabić.
Mężczyzna zaczął pakować swoje rzeczy.

— Proszę… – Mizu chwyciła jego dłoń i mocno przytrzymała. – Nie odchodź.
— Nie przeszkadza ci to, że jestem mordercą?

— Nie – oto cała odpowiedź Mizu. Chłopak uśmiechnął się i posprzątał to, co upuściła. Ona widocznie nie chciała się przyznawać do tego, że go potrzebuje. Tak czuł. Naprawdę.
— Zastanawia mnie jedno. Dlaczego musimy walczyć o nasze życie, a inni mogą bezkarnie kroczyć, stąpać po tej spalonej, zakrwawionej ziemi!? – krzyknęła, a on spojrzał na nią nieco zdziwiony. – Nie mam nawet nazwiska, a ty masz wszystko. Masz znajomych, przyjaciół, których ja nigdy mieć nie będę! Nie znam swoich rodziców! Nawet nie wiem czy żyją!
— Mizu…Wtedy stało się coś, czego nikt nie mógł się spodziewać. Oczy dziewczyny znienacka zbladły i wydawało się, jakby nie była już sobą. Przestała mówić, a na czole pojawił się dziwny, niebieski znak w kształcie maleńkiej kropelki. Po chwili zniknął.
— Mizu, nie uważam, że jesteś gorsza. Znam wiele dzieci magów, które walczą o każdy dzień i często muszą robić okropne rzeczy. Nawet nie wyobrażasz sobie jak potworne! Ale wiesz co? Gdy o nich pomyślę, czuję wtedy, że nie jestem sam i być może kiedyś pokonamy Acnologię. Zemścimy się na niej. Za naszych rodziców i za siebie. Dopóki jesteśmy razem to damy radę. Poza tym myślę, że jutro późnym popołudniem dotrzemy do naszego upragnionego celu. I mam nadzieję, że od teraz będziesz dla mnie nieco milsza. – Daisuke uśmiechnął się złośliwie.
— Myślę, że przydałby ci się odpoczynek – zaproponował młody mężczyzna. – Więc śpij, Mizu… – wyszeptał jej do ucha, a następnie opuszkami palców delikatnie pogładził szyję dziewczyny.




Betowała: Roszpuncia

Ps. Od bety: w razie znalezienia błędów, wypiszcie je w komentarzach. Dzięki!

x

Szablon wykonała: Roszpuncia